Otóż przez ostatnie 20 lat x razy przejeżdżałam przez Lyon lub wokół Lyonu obwodnicą. Nigdy się jednak tam nie zatrzymałam gdyż to miasto kojarzyło mi się z gigantycznymi korkami i szaro-burym klimatem. Otóż okazało się być zupełnie inaczej.
Dojechałam do Lyon dość szybko gdyż jechałam płatną autostradą. Za odcinek z Nancy do Lyonu (z Luksemburga do Nancy prowadzi niepłatna autostrada na której jest ograniczenie do 90 lub 110kmh więc można oszaleć i zasnąć…) zapłaciłam 30 euro co uważam za dużą przesadę. Owszem droga była pusta, nie było korka i się dobrze jechało ale zważając na to że w Szwajcarji płacimy 35 euro za używanie autostrad przez cały rok, 30 euro za 300km to jednak bardzo dużo (i to samo w drodze powrotnej oczywiście, niech żyje Francja…). Do Lyon można się też dostać samolotem na lotnisko Lyon Saint Exupéry (tak dla miłośników Małego Księcia). Lotnisko jest położone 25km od centrum, a z tamtąd możemy pojechać do centrum pociągiem, autobusem lub samochodem.
W niedziele warto odwiedzić dzielnicę Croix Rousse czyli tak zwany quartier populaire. W niedzielę od rana jest tam targ na którym można kupić owoce, warzywa. mięso, ciasta, wina i wszystko inne czego tylko zapragnie żołądek. Wokół jest również dużo brasserie, knajpek i innych lokali które wypełnione były ludźmi po ostatni stolik (sprzyjała temu ładna i dość ciepła jesienna pogoda). Ja byłam w takiej knajpce co sprzedaje mule i inne owoce morza (gigantyczna kolejka po ostrygii i krewetki). Wszystkie te knajpki były wypełnione ludnością okoliczną a nie turystami więc musieli tam dawać naprawdę dobre jedzenie.
Drugiego dnia jak już napisałam byłam w brasserie z mulami i kanapką łososiową. Zupełnie inny gatunek jedzenia ale również dobre (podawali tam również frytki, ale takie tradycyjne, że aż pachniały jak należy). Trochę kiepsko było ze śniadaniem gdyż nie miałam śniadania w hotelu a tak koło 11 już trudno było uświadczyć jakiegoś croissant.
Ps. A żeby wrócić do klimatu francusko-języcznego mogę się pochwalić że bilet do Montrealu już kupiony więc na koniec stycznia i początek lutego odwiedzę francusko-języczną część Kanady, a mianowicie Montreal i Québec City! Już się nie mogę doczekać!