Za to w klasie ekonomicznej są okropnie niewygodnie siedzenia nie wspominając już o jedzeniu samolotowym które tworzy oddzielną kategorię jeśli chodzi o niedobre jedzenie…jakiś suchy kurczak, zamarznięta bułka i w ogolę jakaś okropna sałatka do tego. Tak samo na śniadanie niezjadliwy omlet z serem, kurczakiem i ziemniakami oraz zamarzniętą bułką. Lepiej już nic jeść! Tyle że to jedzenie w samolocie to coś czym można zabić czas…a 12 godzin to dłuuuugi czas!
Ulice Bangkoku |
Tak czy inaczej trzeba się namęczyć zanim się gdzieś dojedzie. Lot Singapur - Bangkok już miął więcej turbulencji ale byłam tak zmęczona że czy bym wylądowała w Bangkoku, w Pekinie czy w Buenos Aires byłoby mi to już obojętne gdyż chciałam tylko już wysiąść z samolotu.
Lotnisko w Bangkoku jest wielkie, wiec jeśli się stamtąd wylatuje trzeba koniecznie zaplanować wystarczająco czasu na dojście. Do miasta można pojechać kolejka Rail AirLink, szybko, czysto,sprawnie i niezbyt drogo gdyż express kosztuje 3 euro w jedna stronę. W ogolę Bangkok wydaje mi się bardzo tani. Lotnisko jest bardzo dobrze oznaczone, tam samo jak i kolejka BTS w mieście którą się można poruszać po części miasta.
Bo przyjechaniu do miasta pierwsze wrażenie jakie zrobił na mnie Bangkok to: hałas, spaliny, rozwalające się domy obok bardzo wypasionych przepięknych świątyń i stragany gotujących pań na ulicach. Z drugiej strony też miasto nowoczesne z wieżowcami, centrami handlowymi, Starbucksem itd. Potwierdziło się moje wyobrażenie że Bangkok to miasto kontrastów. Co mi się podoba to fakt że tutaj nie zaczepia się turystów tak jak w Maroko wiec wszystko można spokojnie obejrzeć. Z jednej strony ten Bangkok pobudza we mnie naturę podróżnika i mam ochotę na więcej (n.p na Indie) ale z drugiej strony jak pomyślę że w Indiach jest milion razy brudniej (wbrew pozorem Bangkok jest miastem bardzo czystym, budynki się rozwalają ale na ulicach specjalnie dużo śmieci nie ma, ulice są sprzątane), głośniej i gorzej pachnie to jakoś mnie też to do końca jeszcze nie przekonuje, Indie to zupełnie inny świąt.
Zatrzymałam się w Ramada Hotel & Suites. Jest to niedrogi, porządny hotel niedaleko stacji BTS Asok. Aby do niego dojść trzeba przejść troszkę główna ulica i skręcić w małą uliczkę za centrum handlowym. Hotel był bardzo w porządku, czysty, schludny, ładny, miał ładny basen na zewnątrz, w miarę dobre śniadanie i hotelowy tuktuk który woził gości między hotelem a główną ulicą. Niedaleko hotelu była dobra knajpka oblegana przez turystów, Cabbages&Condoms, która jest prowadzona przez organizacje charytatywną działającą na rzecz walki z aids w Tajlandii. Jedzenie tam było naprawdę dobre, nie za ostre i restauracja miała bardzo ładny wystrój. Pyszne były przystawki z sosem sataz, kurczak z miodem, i krewetki we wszelkiej postaci. Co prawda ceny tam są o 200 do 300 procent wyższe niż w typowych tajskich knajpkach dla tubylców ale co zrobić…i tak w pełni polecam!
świątynia |
Zatrzymałam się w Ramada Hotel & Suites. Jest to niedrogi, porządny hotel niedaleko stacji BTS Asok. Aby do niego dojść trzeba przejść troszkę główna ulica i skręcić w małą uliczkę za centrum handlowym. Hotel był bardzo w porządku, czysty, schludny, ładny, miał ładny basen na zewnątrz, w miarę dobre śniadanie i hotelowy tuktuk który woził gości między hotelem a główną ulicą. Niedaleko hotelu była dobra knajpka oblegana przez turystów, Cabbages&Condoms, która jest prowadzona przez organizacje charytatywną działającą na rzecz walki z aids w Tajlandii. Jedzenie tam było naprawdę dobre, nie za ostre i restauracja miała bardzo ładny wystrój. Pyszne były przystawki z sosem sataz, kurczak z miodem, i krewetki we wszelkiej postaci. Co prawda ceny tam są o 200 do 300 procent wyższe niż w typowych tajskich knajpkach dla tubylców ale co zrobić…i tak w pełni polecam!
Drugi dzień w Bangkoku spędziłam zwiedzając świątynie, Wat Arun, Grand Palace i Wat Pho. Jedna większa od drugiej, wszystkie bardzo bogate, szalenie kolorowe i wielkie. Tam też napotkałam się na pierwszych turystów, a raczej na pierwszą masę turystów. Turyści przyjeżdżają tam autobusami, oglądają i jadą dalej. Tak jak pierwszego dnia w mniej znanych świątyniach ich nie było w ogolę tak w tych 3 świątyniach aż za dużo! Na ulicach w ogóle nie widać turystów chodzących po mieście i zwiedzających okolice, nie wiem gdzie oni siedzą tak na prawdę…
Dodaj napis |
Drugi dzień w Bangkoku spędziłam zwiedzając świątynie, Wat Arun, Grand Palace i Wat Pho. Jedna większa od drugiej, wszystkie bardzo bogate, szalenie kolorowe i wielkie. Tam też napotkałam się na pierwszych turystów, a raczej na pierwszą masę turystów. Turyści przyjeżdżają tam autobusami, oglądają i jadą dalej. Tak jak pierwszego dnia w mniej znanych świątyniach ich nie było w ogolę tak w tych 3 świątyniach aż za dużo! Na ulicach w ogóle nie widać turystów chodzących po mieście i zwiedzających okolice, nie wiem gdzie oni siedzą tak na prawdę…
Po Bangkoku można poruszać się taksówką, metrem i kolejka BTS. Z tym że ani metro ani BTS nie dojeżdżają do starej części miasta wiec najpóźniej przy National Stadium trzeba się przesiąść w taksówkę lub dojść daleko pieszo bardzo bardzo ruchliwymi ulicami na których trudno oddychać przez spaliny. Taksówki w Bangkoku są bardzo tanie, z hotelu do Wat Pho zapłaciłam w przeliczeniu z 2,5 euro. Jedyny problem to znalezienie taksówkarza który zrozumie gdzie chcemy jechać i nas tam potem tez dowiezie. A to wcale nie jest takie łatwe! Gdy poprosiłam o zawiezienie do Grand Palace Taksówkarz (najlepiej zawołać taksówkę jeszcze w hotelu aby ktoś powiedział taksówkarzowi po tajsku dokąd chcemy jechać) najpierw chciał mnie zawieść na łódeczkę (łódeczka to dużo powiedziane, bardziej rozpadająca się barka) by dalej płynąć po rzecze, potem proponował usługi krawieckie (i to wszystko bardzo łamanym angielskim) a jak się zorientował że nie jestem zainteresowana ani jednym ani drugim tylko dojazdem do świątyni stał się jakiś taki mniej miły i gadatliwy. W drodze powrotnej z kolei miałam wrażenie że taksówkarz mnie obwiózł dużo dalsza trasą gdyż też więcej zapłaciłam, ale pewności takiej nie mam gdyż Bangkok to naprawdę gigantyczne miasto! W ogóle dość trudno jest się tu porozumieć po angielsku, myślałam ze w Tajlandii angielski będzie bardziej rozpowszechniony, a tu nic, nawet młodzi ludzie nie za bardzo rozumieją po angielsku, czasem zostaje tylko porozumieć się na migi (nawet pokazanie miejsca na mapie nic nie daje gdyż oni może nie potrafią tego odczytać). Cóż co kraj to obyczaj.
Wat Arun |
Po Bangkoku można poruszać się taksówką, metrem i kolejka BTS. Z tym że ani metro ani BTS nie dojeżdżają do starej części miasta wiec najpóźniej przy National Stadium trzeba się przesiąść w taksówkę lub dojść daleko pieszo bardzo bardzo ruchliwymi ulicami na których trudno oddychać przez spaliny. Taksówki w Bangkoku są bardzo tanie, z hotelu do Wat Pho zapłaciłam w przeliczeniu z 2,5 euro. Jedyny problem to znalezienie taksówkarza który zrozumie gdzie chcemy jechać i nas tam potem tez dowiezie. A to wcale nie jest takie łatwe! Gdy poprosiłam o zawiezienie do Grand Palace Taksówkarz (najlepiej zawołać taksówkę jeszcze w hotelu aby ktoś powiedział taksówkarzowi po tajsku dokąd chcemy jechać) najpierw chciał mnie zawieść na łódeczkę (łódeczka to dużo powiedziane, bardziej rozpadająca się barka) by dalej płynąć po rzecze, potem proponował usługi krawieckie (i to wszystko bardzo łamanym angielskim) a jak się zorientował że nie jestem zainteresowana ani jednym ani drugim tylko dojazdem do świątyni stał się jakiś taki mniej miły i gadatliwy. W drodze powrotnej z kolei miałam wrażenie że taksówkarz mnie obwiózł dużo dalsza trasą gdyż też więcej zapłaciłam, ale pewności takiej nie mam gdyż Bangkok to naprawdę gigantyczne miasto! W ogóle dość trudno jest się tu porozumieć po angielsku, myślałam ze w Tajlandii angielski będzie bardziej rozpowszechniony, a tu nic, nawet młodzi ludzie nie za bardzo rozumieją po angielsku, czasem zostaje tylko porozumieć się na migi (nawet pokazanie miejsca na mapie nic nie daje gdyż oni może nie potrafią tego odczytać). Cóż co kraj to obyczaj.
Tak więc nie jestem jeszcze do końca przekonana do Bangkoku, chyba to miasto jest po prostu trochę za duże i za hałaśliwe jak dla mnie. Co prawda wszystkie świątynie mi się bardzo podobały lecz miasto nie składa się przecież tylko ze świątyń.
Tak więc nie jestem jeszcze do końca przekonana do Bangkoku, chyba to miasto jest po prostu trochę za duże i za hałaśliwe jak dla mnie. Co prawda wszystkie świątynie mi się bardzo podobały lecz miasto nie składa się przecież tylko ze świątyń.
Bardzo podobał mi się to fakt ze turyści mogą sobie swobodnie chodzić i zwiedzać i nie są zaczepiani na każdym rogu. Myślę ze Bangkok warto zobaczyć ale nie jestem przekonana czy jeszcze będę chciała tam wrócić, no może kiedyś. Ale za to do Tajlandii jak najbardziej (to znaczy na jakaś wyspę typu Phuket lub Koh Samui)!
No a teraz już czas na Kuala Lumpur!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz