Tak jak już pisałam wcześniej, ostatni weekend spędziłam w częściowo w Krakowie i w Zakopanem.
Do Krakowa poleciałam w piątek wieczorem, Ryanairem z Charleroi. Lot trwał dość krótko gdyż tylko półtorej godziny (zgodnie z planem lot miał trwać dwie godziny piętnaście minut ale myślę że to kolejna podpucha Ryanaira by się chwalić swoją punktualnością) ale wszystko zostało wyrównane czasem oczekiwania na bagaż w Krakowie…to chyba takie polskie standardy gdyż w Warszawie lub Gdaǹsku jest identycznie.
Po przyjeździe do miasta zostawiłam bagaże w hotelu (hotel Polonia to jedna wielka katastrofa ale do tego zaraz dojdę) i ruszyłam w miasto. Nocny Kraków zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Stare miasto wyglądało wręcz magicznie! Był ciepły letni wieczór, wszędzie migotały światełka, ludzie chodzili, oglądali stragany, śmiali się. Najprawdopodobniej było to spowodowane moim zmęczeniem ale w pewnym momencie czułam się wręcz jak statysta w jakiejś komedii romantycznej kręconej w romatycznym Krakowie (następnego rana gdy zobaczyłam te same rzeczy w świetle dziennym czar jednak prysł ale co do tego za chwilę).
Do hotelu wróciłam taksówką gdyż było już późno, zaczął padać deszcz i szalenie obcierały mnie buty (taksówka w środku nocy za 11 złoty! Jakiż to tani luksus!).
Hotel Polonia…co by tu dużo mówić, myślę że hotel Polonia mogę opisać w dwóch słowach: nigdy więcej! Hotel jest co prawda położony bardzo centralnie, bardzo blisko galerii Krakowskiej, dworca oraz starego miasta. Ale na tym się koǹczą pozytywne punkty. Hotel jest na strasznie ruchliwej ulicy, okna więc nie można otworzyć bo jest strasznie głośno, w pokoju było tak niesamowicie duszno że trudno to opisać w słowach! Moje średnio długie włosy wyschnęły w pół godziny! Spać się nie dało wogóle więc nastepnego rana nie wyglądało się zbyt korzystnie. Na prośbę zmiany pokoju na pokój który wychodziłby na drugą stronę recepcja powiedziała że hotel jest pełny choć tego nie było za bardzo widać. Nigdy nigdy nigdy więcej już się tam nie zatrzymam! Oni za to okropieǹstwo zażyczyli sobie jeszcze to tego wszystkiego 70 euro za tą okropną nic!
Aby nie siedzieć w tej dusznocie z rana następnego dnia ruszyłam na miasto. Sniadanie zjadłam u Wedla (jedno śniadanie w zupełności wystarczy na dwie osoby!) gdzie się troszkę rozczarowałam gdyż twaróg okazał się być serem grudkowym a żółty ser też nie był najlepszy. Ale za to dobry dżem, miód I herbatka :)

Na Kazimierzu byłam również na herbacie w bardzo ciekawym miejscu, niamowicie w Mleczranii którą mam również nadzieje odwiedzić kiedyś we Wrocławiu. Jest to bardzo ciekawe miejsce, w starej niewyremontowanej kamienicy, na ścianach wiszą stare portrety a na stolikach leżą babcine koronkowe serwetki. Strasznie urokliwe miejsce z dobrą herbatą, kawą i ciastami.
Także mi minął jeden dzieǹ w Krakowie.
Z Krakowa pojechałam do Zakopanego. Autobusem z Krakowa jechało się tak plus minus dwie godziny więc nawet znośnie (i tak przespałam prawie całą podróż po tej nocy w hotelu Polonia), gorzej było z powrotem gbyż był jeden wielki korek i jechało się ponad trzy godziny.
W Zakopanem cóż, wszystko by było ładnie i dobrze gdyby nie te tłumy! Mieszkałam w apartamentach Szklane Domy. Są to ładnie położone apartamenty, trochę dalej od centrum ale za to baaaardzo spokojne, jedyny hałas to strumyk płynący przed rezydencją. Tak jak Zakopane było przeludnione tak te apartamenty wyglądaly trochę opustoszałe ale ten spokój mi wcale nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie!
widok z apartamentu w Szklanych Domach |
Teraz jestem w gorącej fazie przygotowywania urlopu gdyż już jutro lecę do Warszawy a w niedzielę do Mardytu!!! (no a potem cała reszta wakacji ;-) więc przygotowaǹ jest mnóstwo!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz