Ostatnio bardzo długo nie
pisałam. Otóż byłam bardzo zajęta i podróży z tego powodu też żadnych nie
miałam w planach. Teraz
znów będzie troszkę luzu no i podróży więcej! A przyznam że pomimo tego iż
ostatnie tygodnie spędziłam w domu pilnie pracując plany podróżnicze snute są w
najlepsze!
Od czego by tu zacząć???
Może od ostatniego weekend.
Otóż w sobotę pojechałam do Köln. Był to taki jedniodniowy wypad. Pojechałam
pociągiem w sobotę rano a wróciłam już wieczorem. Chciałam sobie połazić po
mieście, zajrzeć do jednego czy dwóch sklepów i pochodzić po jarmarkach
świątecznych. Otóż byłam już w Köln o 9.45 rano. Ulice były jeszcze w miare
puste (co po połoudniu się drastycznie zmieniło), a muszę też przyznać iż ulice
wcale nie były jakoś szaleǹczo
udekorowane. Gdzie niegdzie były lampki i świąteczne wystawy ale szaleǹstwa nie było. W ogóle
brakowało jakoś takiej świątecznej atmosfery, może też trochę była to wina
pogody gdyż cały czas była mżawka…
Jednak jarmarki świąteczne były
naprawdę ładne. Jest ich w mieście dużo (przy dworcu, na Heumarkt, na starym
mieście…) i są całkiem znośne. Są tam jednak tysiące ludzi, do tego stopnia że
w pewnym momencie nie można było w ogóle przejść przez Weihnachtsmarkt przy
katedrze…Tak samo było w drodze powrotnej na dworzec, było tyle ludzi że szło
się baaaardzo po mału. Na jarmarku zjadłam całkiem dobrego Wursta i
francuskiego crepa i szaszłyka (na moje usprawiedliwienie, naprawdę duuuuużo
chodziłam ;-) ) i napiłam się pół kubeczka bardzo średniego grzaǹca. Dzieǹ sam w sobie by całkiem udany
ale powrót pociągiem baaaardzo się dłużył…Jechał taki stary wagon gdzie było
duszno i niezbyt wygodnie, do tego pociąg miał opóźnienie i w ogóle do domu
wróciłam padnięta. Lecz wycieczka się
opłacała!
No dobrze, obowiązek blogerski
zdania sprawozdania z ostatniej wycieczki spełniony, a teraz przejdźmy do
bardziej interesujących rzeczy.
Otóż w listopadzie odkryłam taka
stronę podróżniczą gdzie są wszelkie promocje wszystkich biur podróżniczych i
lini lotniczych (aby nie uprawiać tutaj reklamy stronę podam chętnie w
prywatnym mailu). Na tej też stronie znalazłam ofertę linii Qatar Airways do….AUSTRALII.
Był to manowicie bilet w dwie strony, za 550 euro!!!!! Tak więc lecę z Warszawy
przez Doha do Melbourne a wracam z Melbourne przez Doha do Istambułu. I to
wszystko za niewiarygodne 550 euro. Fakt że do Warszawy muszę dolecieć (były
też bilety z Brukseli jednak zdecydowałam się na Warszawę) ale już mam bilet
Ryanaira z wykupionym bagażem za 37 euro. Ze Stambułu też jakoś się do domu już
dostanę. Ta promoja obejmowała tak zwane Gabelflüge czyli wylot i powrót musiał
być do i z innego miejsca. Ale 550 euro do Australii to się często nie zdaża
więc skorzystałam z oferty jeszcze tego samego dnia…a w sumie wieczoru gdyż
akcja trwała do północy a ja bilet kupiłam 20 minut przed północą...Tak że 3
marca 2014 lecę do Australii.
Pierwszy plan na Australię też
już mam. Otóż po przylocie do Melbourne polecę dalej liniami Virgin Australia
do Sydney. Tam spędzę 5 nocy i z tamtąd polecę do Hobart na Tasmanię!!! Zawsze
chciałam polecieć na Tasmanię! Wydaje mi się to być taki południowy koniec
świata :-) choć wiem że Ameryka południowa jeszcze bardziej ciągnie się na
południe kuli ziemskiej. Pozatym moi znajomi ze studiów byli na Tasmanii na
wymianie studentkiej parę lat temu i sobie bardzo to miejsce zachwalali.
Z Tasmanii wrócę do Melbourne
gdzie spędzę 2 dni a jedną noc i wtedy już podróż dobiegnie ku koǹcu i trzeba będzie wracać przez
pół kuli ziemskiej…
W drodze powrotnej jednak
zatrzymam się na 2 dni w Istambule gdyż mój lot powrotny leci do Istambułu. A ponieważ
to miasto też chciałam zawsze zobaczyć natrafiła się rewelacyjna okazja. Po
Stambule wrócę już do domu.
Taki jest więc pierwszy wstępny
plan podróży. Niektóre bilety już mam, niektóre jeszcze nie ale jeszcze trochę czasu
zostało więc nie muszę się jeszcze martwić na zapas. Na hotele też patrzę ale
jeszcze nie mam nic konkretnego. Zauważyłam że hotele w Australii w marcu są
dość drogie, wkoǹcu to u nich koeniec
lata i wczesna jesieǹ…także może też
popatrzę na jakieś hostele, zobaczymy.
Ale do dziś nie do koǹca wierzę
w to że za 3 miesiące będę
już w Australii (a dokładniej już
na Tasmanii!).