Ostatni weekend spędziłam znów
w Wiedniu. Nie będę się rozpisywać znów o Wiedniu gdyż już chyba z million razy
pisałam o tym wspaniałym mieście, lecz napiszę o moich nowo odkrytch ulubionych
miejscach w austriackiej stolicy :-)
Otóż tym razem w ramach moich
zbliżających się urodzin zatrzymałam się w hotelu Sofitel…i odnalazłam raj na
ziemi ;-) Otóż Sofitel jest boski, poprostu boski! Zacznijmy od obsługi. Jest
tak przemiła i pomocna że aż mnie to trochę krępowało! Pokoje są ultra
nowoczesne, mój był cały na biało: ściany białe, podłoga biała, meble białe,
łazienka biała… Pokój był na 15 piętrze więc widok na Prater był piękny a
kolory przy wschodzie słoǹca
wręcz nieziemskie! łazienka miała
wannę i prysznic. A na całej szerokości
pokoju i łazienki były okna (jedyne czego nie rozumiem to czemu część okna była
ze szła o kolorze mleka). W każdym razie leżąc w łożku czy w wannie było widać
bezgraniczne niebieskie niebo. W ogóle mam wrażenie że w Wiedniu jest zawasze
super pogoda…
Na 18 piętrze jest bar i
restauracja LeLoft. Otóż jeść śniadanie siedząc nad dachami Wiednia spoglądając na to miasto…cóż jest to bezcenne
doświadczenie. Radzę wziąć pokój ze śniadaniem gdyż inaczej liczą sobie 29 euro
za osobę ale przyznaje że dla samego tego widoku warto to zrobić. Ten widok
naprawdę zapiera dech! Sniadanie jest również bardzo smaczne, jest duży wybór,
pyszne dżemy, muesli, dużo ryb i pyszne pieczywo. Można również poprosić o
jajka (tylko omlet był taki jakiś średni…), wafle lub pancakes.
Wieczorem byłam tam w barze
(sama restauracja ma wieczorem zawrotne ceny). Widoki z zachodzącym słoǹcem znowu bezcenne! Drinki
przepyszne (i na przykład w porównaniu z Luksemburgiem lub Brukselą mają dość
przystępne ceny) a i snacki z karty są dość dobre. Może być problem ze
stolikiem gdyż bar jest dość mały a stał się chyba bardzo popularny gdyż cały
czas jest tam okoliczna ludność. Wystarczy jednak powiedzieć że jesteśmy goścmi
hotelowymi i już stolik będzie na nas czekał gdyż dla gości hotelowych jest
zawsze zarezerwowanych parę stolików.
Doświadczenie Sofitel
Stephensdom było więc bardzo udane (gdy mamy srebrną lub złotą kartę sieci
Accor Hotels to po przyjeździe będzie na nas czekał bon na drinka do baru!). W
ogóle mam wrażenie iż zbieranie punktów w Accor hotels ma sens gdyż można te
punkty potem wymienić na bonyzniżkowe, dostjemy drinki na dzieǹdobry etc. Dlatego też
czyham na Sofitel w Sydney by utrzymać mój srebrny status lub i może dobić do
złotego ale nie wiem czy to się uda…
Tym razem odkryłam jeszcze
gruziǹską
restaurację w której podają
pyszne jedzenie! Nazywa się Satrapezo i jest na Marxergasse 5. Na przystwakę
miałam różne pasty (buraczkową, warzywną, szpinakową) jak i zapieczonego
bazkłażana (raz z orzechami a raz z serem). Na danie główne mięsko jagnięce a
na deser rożek z kremem waniliowym, najlepszym chyba ever!!! Było naprawdę bardzo
dobre jedzenie i do tego w bardzo przystępnych cenach! Gorąco polecam! A propos
kolacji, przy stoliku obok siedziała taka para, chyba gruzinie. Przyszli niby
na kolację a mieli na stoliku 3 telefony i non stop coś na nich robili, nie
rozmawiali ze sobą w ogóle ale to naprawdę w ogóle ale za to cały czas bawili
się telefonami i to nawet podczas jedzenia! Byli wręcz niesamowici!
Pozatym odwiedziłam jeszcze
Cade Central i Natsu, ale to już standard ;-) Byłam jeszcze w Albertinie i w café
Sacher na kawałku ciasta który okazał się najmniejszym kawałkiem tortu Sachera
na świecie i to za ponad 4 euro…doszłam więc do wniosku iż tort Sachera tak
jest przepyszny ale sama kafajka to poprostu połapka na turystów.
Tak i ten wyjazd dość szybko mi
minął niestety, znowu nie chciałam wracać do domu…któregoś razu poprostu nie
wrócę i zostanę w Wiedniu! Następny wyjazd już w sobotę kiedy to pojadę do
Avoriaz na narty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz