Wylądowałam więc w Aberdeen z
dość dużym opόźnieniem. Lotnisko w Aberdeen wygląda jak takie mini-Hahn.
Naprawdę jest małe, ale przyjmuje zadziwiającą ilość samolotόw (na przykład 6
samolotόw dziennie z Amsterdamu, 3 z Paryża lub Frankfurtu I niezliczoną ilość
lotόw z Londynu). Ta zagadka sie potem rozwiązała gdyż Aberdeen to wielkie
centrum ekonomiczne z powodu na wydobywaną z morza pόłnocnego ropę.
Jak już wspomniałam do miasta
dostałam sie taksόwką. O cenach trudno mi cokolwiek powiedzieć bo za każdym
razem były inne…raz 16 funtόw, spowrotem z kolei 11 funtόw… człowiek poprostu
nie dojdzie do tego ile taki przejazd ma kosztować.
Aberdeen zeszłam w zdłuż i w
szerz chyba po 3 razy minimum. Jest to dość ładne miasto, nie za duże, nie za
małe. Wszędzie krόlują szare nieskie domki, ktόre prawie wszystkie wyglądają
tak samo…Aberdeen ma parę dość ciekawych muzeum, na przykład galerię sztuki lub
muzeum morskie. Ma ciekawy kampus uniwersytecki, plażę, dzielnicę portową i
głόwne ulice zakupowe. Trzeba połazić po
uliczkach w każdą stronę, pokręcić się po mieście i pozwiedzać na własną rękę.
Przy dobrej pogodzie radzę się wybrać na spacer po plaży.
Za to przepysznie zjadłam!
Pierwszego wieczoru byłam w knajpce Musa. Jest to dość fajnie miejsce ktόre ma
swoją atmosferę, zajmujące się jedzeniem i sztuką…Miejsce fajne, ma klimat ale
jedzenie tylko poprawne.
Drugiego dnia jadłam w The
Courtyard na drugim końcu miasta. Tam za to była eksplozja smakόw! Jadłam
przepyszne mule w zupie kokosowo-imbirowej z chili i wołownę z grilla. Wszystko
przepyszne, a mule naprawdę nie doopisania dobre! Pyszna też była ryba z grila
i zupa dnia (pieczarkowa z imbirem). Desery też pycha!
W Aberdeen (a może i całej
Szkocji) mają koncept ktόry mi się bardzo spodobał. Nazywa się early dinner i
jest to kolacja między 17 a 19 ktόrą możemy zjeść za pόł ceny w porόwnaniu z
normalną wieczorową kartą. Jest to super gdyż ja ani nie lubię jeść za pόźno
ani przepłacać za jedzenie. Naprawdę super pomysł.
Na drinki polecam miejsce Soul,
stary kościόł przerobiony na bar. W ogόle mam wrażenie że w Aberdeen jest
bardzo dużo barόw i restauracji w starych kościołach.
Odwiedziłam rόwnież bar Jamie
Olivera ale byłam bardzo rozczarowana. Podali bardzo kiepski przekąski do
bardzo kiepskich drinkόw za bardzo wysokie ceny…nigdy więcej!
Będąc w Aberdeen polecam udać
się do biua turystycznego gdyż pracują tam bardzo miłe i kompetetne panie ktόre
chętnie nam służą dobra radą.
Tak naprawdę to szlajałam się
przez 3 dni po mieście…trochę za dużo ale nad wodą tak wiało że nie mogłam się
zapuszczać w te okolice. Oczywiście obowiązkowy punkt programu był rόżniweż
Pret à manger i jego przepyszne kanapki no i aż wstyd się przyznać…Starbucks na
herbatę!
Nieadaleko galerii sztuki, w
bocznej uliczce jest rόwnież urocza kawiarnia gdzie mają pyszne ciasta.
Ostatniego dnia trafiłam
rόwnież na parade studentόw, na Torcher parade, ktόra organiziwana jest od 125
lat. Ale muszę powiedzieć że jak na paradę studencką na cele charytatywne było
bardzo mało ludzi i generalnie szału nie było.
Postanowiłam wrόcić do Szkocji
może pόźnym latem aber zobaczyć trochę więcej gdyż wydaje mi się iż jest to
bardzo ładne miejsce na ziemi. Jak narazie polecam każdemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz