Otóż pisałam wczoraj o bilecie
kupionym na German Wings. Z bólem muszę przyznać że będzie to bardzo droga (no dobrze
niech będzie droga a nie bardzo droga) nauczka. Po długim namyśle doszłam do
wniosku iż jadąc samochodem do Friedrichshafen z Luksemburga w te same dni
zaoszczędzę 80 euro w porównianiu do pojechania do Köln, płacenia tam za parking
i wypożyczenie samochodu na miejscu…Więc myślę, że przełożę ten wyjazd na inny
termin, na przykład na wczesną jesieǹ.
Summa summarum było by to jednak bardzo głupie przpłacać
80 euro tylko po to by polecieć samolotem i nawet mili za to nie dostać…
Więc od 3 dni próbuję sie
dodzwonić do German Wings. Na ich stronie internetowej są numery do ich
hotline, w każdym kraju inny. Z tym że naprawdę od trzech dni tam nikt nie
odbiera!!! A próbowałam o każdej możliwej porze dnia. Nikt nie odbiera ale miły
głos mówi że połączenie kosztuje 40 centów za minutę. Na niemiecki numer z
zagranicy dodzwonić się nie można. Więc już mnie German Wings do siebie zraziło…
Dodzwoniłam się dzisiaj o
godzinie 7 rano (najpierw ktoś odebrał i odłożył słuchawkę więc musiałam znowu
zadzwonić i wydać nie wiadomo ile euro…). Wszystko po to aby spytać jaka jest
procedura oddawania podatków na niewykorzystane bilety. Otóż na szczęscie
niemiecki sąd parę lat temu orzekł że przy niewykorzystaniu biletu, nawet jeśli
bilet jest niezwrotny, opłaty i podatki przewoźnik musi nam oddać. Żeby nie
było, jak pan z German WIngs odebrał telefon, najpierw mu powiedziałam co myślę
o tym że trzeba do nich dzwonić przez trzy dni żeby się dodzwonić i za każdym
razem płacić 40 centów za minutę. Potem się spytałam o bilet i pan powiedział
iż po dacie wylotu i powrotu trzeba do nich zadzonić (hahaha) i zgłosić że chce
się odzyskać podatki. Powiedziałam że napenwo nie będę znowu trzy dni do nich
dzwonić i pan podał mi email na który można napisać…Czuję że jeszcze będę miała
z nimi duuuużo pracy. I myślę że więcej z ich usług nie skorzystam. Ale
najpierw muszę się skoncentrować na odzyskaniu podatków, a potem dopiero
przestanę z nimi gadać…
Żeby nie było że tylko
psioczę mogę powiedzieć iż po 4 tygodniownych przebojach, Miles and More wkoǹcu
zaliczył mi ostatni 30 lot z Frankfurtu do Warszawy czym osiągnełam status
Frequent Flyer. Nie żeby to było coś warte w sumie ale zawsze czasem do
saloniku można wejść. Nie było to jednak łatwe gdyż parę dni temu pan przez
telefon powiedziami że to moja wina że nie mam tych mili…?!? Nie ma to jak
zwalić winę na klienta przecież nie? Po czym przyslałi mi maila że potrzebują
orginalną kartę pokładową bez której nie będą mi mogli zaliczyć tego lotu.
Szczerze mówiąc już się pożegnałam z tym lotem bo karty pokładowej oczywiście
nie mam (teraz będę je zatrzymywać do koǹca….). Ale potem się zreflektowali i mi zaliczyli ten
lot. A już się szykowałam na pisanie listu z moją opinią o ich praktykach
obsługi pasażerów…Coraz bardziej dochodzę do wniosku że nie warto się wiązać z
tylko jedną linią lotniczą przez tam jakieś głupie punkty…trzeba brać to co
jest w danym momencie najtaǹsze i najlepsze a nie patrzeć na programy lojalnościowe! No chyba że jest to
Air France to jest jedyny no-go… (w sumie leciałam Air France tylko 2 razy ale
moja noga w ich samolotach jużnie stanie!).
Takie więc miałam przygody
związane z liniami lotniczymi przez ostatnie dni…Szczerze mówiąc bym sobie
gdzieś już poleciała…Znalazłam na przykład bilet Luxairu do Marakeszu w jedną
stronę za 165 euro (w drugą trzebaby Ryanairem) ale myślę że w najbliższej
przyszłości to się raczej nie uda :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz