W sobotę z rana pojechałam do
holenderskiej Hagi. Z Luksmburga jest to trochę daleko gdyż ponad 350km ale
przyznaję iż dalej mam lekką słabość do holenderskich miast (no może oprócz
Rotterdamu, trzeba by być szaleǹcem
by mieć słabość do Rotterdamu…).
Droga była w porządku lecz jechało
się dobrze ponad 3 godziny.
Po przyjeździe udałam się
prosto do hotelu. Tym razem zatrzymałam się w Carlton Ambassador. I tu zaczęła
się cała historia. Otóż miałam zabukowany pokój deluxe. Pokój był w porządku
trochę starawy ale co zrobić. Przy rezerwacji było napisane że za 25 euro
więcej można zrobić upgrade do lepszego pokoju. Pan w recepcji to potwierdził
(sam fakt jak i cenę). Nowy pokój był naprawdę bardzo bardzo ładny, tradycyjny,
urządzono w typowo holenderski sposób. Łazienka również była ładna. Wszystko
super lecz przy wyjeździe panienka na recepcji zarządała 30 euro. Gdy jej
powiedziałam że miało to być 25 euro ona powiedziała że to nieporozumienie I że
cena to 30 euro. Informacja na internecie i od pana recepcjonisty to
nieporozumienie? Nieporozumienie to chyba mój pobyt w tym hotelu w takim razie.
Tak samo za parking zarządała 2 euro więcej niż pan powiedział dzieǹ wcześniej. Ja wiem że tu
nie chodzi o duże pieniądze, jednak dla mnie chodzi o zasadę…jak można w ten
sposób traktować gości? Pani nie zaproponowała wyjaśnienia sprawy ani nic,
tylko po prostu odciążyła kartę kredytową…Dziś z rana napisałam do nich
oficjalną skargę mówiąc że jestem bardzo zawiedzona sposobem traktowania
klientów…Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie…Tak czy owak czuję że następnym razem
w Hadze wrócę do Hiltona…
W Hadze pochodziłam po mieście,
poszłam na herbatę a potem na kolację do Maxime. Na herbatkę mogę polecić
Scally’s Tearoom. Trafiłam na to miejsce…hmm chyba szukając innego miejsca.
Szukałam takiej angielskiej kafejki, znalazłam tą, nie wiem czy to ta którą
szukałam czy nie ale ta jest fenomelna (wiem wiem skomplikowana historia…)!
Podają tam pyszną ice tea i ciasteczka tak niesamowicie dobre (scones) że aż
szkoda mówić!
Wieczorem zjadłam kolację w
Maxime. Jest tam dość dobre jedzenie ale uważam że porcje są zbyt małe (sprawa
gustu). Tym razem jadłam carpaccio, krem pomidorowy (lub jak kto woli consomé
pomidorowe co wychodzi po prostu na pomidorówkę) I naprawdę dobrą cielęcinę.
Restaurację dalej polecam!
Następnego dnia wybrałam się na
2 godzinny spacer po plaży. Pogoda była już trochę w kratkę, było zachmurzone
niebo i chłodny wiatr, taka już jesienna aura. Plaża bardzo fajna, sporo ludzi
z psami i w ogóle taki morski klimat. Polecam wycieczkę do Scheveningen gdyż
jest tam naprawdę fajnie. Kiedyś bym chciała się przespać w hotelu
Steigenberger w Scheveningen, ale tylko w pokoju z widokiem na morze ;-)
Pozatym wstąpiłam tradycyjnie
już do Alberta Heijn I zrobiłam małe holenderskie zakupy (takie tam wspomnienia
z 2003 i 2009 roku ;-) ).
Hagę dalej jak najbardziej
polecam na krótki weekend, jest to perfekycjne miejsce aby się wyrwać od
rzeczywistość na parę chwil. Jest co robić, fajne miasto no i morze za
rogiem.Na dwa dni w sam raz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz