czwartek, 15 maja 2014

Wiosenno-jesienny blues

W następnych tygodniach niestety będę troszkę mniej podrόżować co wcale nie znaczy że będą one mniej chaotyczne. Otόż za pόłtora tygodnia miałam lecieć do Pizy ale chyba zrezygnuję gdyż w czerwcu będę mieć remont łazienki, z rόżnych powodόw będę musiała zamieszkać w tym czasie w hotelu i dlatego każdy cencik się przyda. Moje serce podrόżnicze krwawi na samą myśl iż z takiego banalnego powodu będę musiała zrezygnować z włoskiego weekendu ale jak na razie rozsądek wygrywa…

Następna podrόż będzie więc dopiero 6 czerwca do Paryża na finał kobiet Roland Garros. Ale to jeszcze tak dłuuuugo! Potem 13 czerwca lecę do Berlina na krόtki weekend, ale na ktόry się bardzo cieszę. W lipcu na parę dni tradycyjnie polecę na Sardynię no a we wrześniu będzie tradycyjny urlop…

No właśnie, jeszcze nie mam żadnych biletόw na wrzesień. Zaplanowana była co prawda Kanada (Toronto) ale zobaczymy jak to wszystko wyjdzie. Chciałabym żeby wyszło. W ogόle ostatnio chyba mnie dopadł wiosenny blues…miałam już napisać prawie iż jesienny bo gdyż temperatury od 5 do 9 stopni w dzień, ciągłe ulewy i porywisty wiatr niczym majowej wiosny nie przypominają…

Także mam nadzieję że pomysł z Kanadą wypali…Poza tym myślałam jeszcze o weekendzie w Monachium z moją mamą (coś typu Monachium i Salzburg). Zeszłoroczny Nowy Jork to może nie będzie ale Monachium przecież też ciekawe miasto :-)  Przy przerwach w podrόżach dość szybko dopada mnie taka mini depresja a moje myśli zaczynają krążyć wokόł Szwajcarji i innych miejsc… Ale zazwyczaj jest tak że po powrocie nawet z krόtkiego weekendu czuję się tak jak by całego tygodnia poprzedniego poprostu nie było a to jest bardzo miłe uczucie (w sumie jak się tak teraz zastanawiam ciekawe kto wymysił ten głupi koncept chodzenia do pracy 5 razy w tygodniu…).

No nic teraz na poprawienie humoru popatrzę sobie na hotele w Monachium I Salzburgu :-)

 

piątek, 9 maja 2014

Szkocja po raz pierwszy :-)





Ostatni weekend, czyli majόwkę, spędziłam w Aberdeen. Był to mόj pierwszy raz w Szkocji :-) Od razu powiem iż nie mogę aż tyle napisać ile bym chciała gdyż w Szkocji było diabelnie zimno i nie zobaczyłam nic więcej oprόcz Aberdeen gdyż się totalnie rozchorowałam…a w planie były jeszcze 2 wycieczki poza miasto (do Stonehaven i do miejsca gdzie robi się szkockie whiskey…). Na swoje usprawiedliwienie dodam że ranki były mroźne (wszystko było zaszronione) a pierwszego dnia była temperatura około 5-6 stopni…jak na początek maja to nie jestem do takiego zimna przyzwyczajona. Do tego dodam iż w zeszłym tygodniu były generalnie bardzo niesprzyjające warunki natury (!) i byłam chyba poprostu osłabiona już na początku wyjazdu.Ale zacznijmy od początku.

Lot miałam wykupiony z Frankfurtu. I tu w sumie już się zaczęły problemy. Do samolotu trzeba było jechać autobusem. Gdy dojechałam do samolotu na mόj gust kręciło się obok niego zbyt dużo panόw technikόw w żόłtych kamizelkach…jeszcze nawet napisałam smsa do rodziny o tej samej treści. Po wejsciu do samolotu i zajęciu miejsc okazało się iż samolot trzeba zmienić bo jest zepsuty dopływ wody…więc zaczął się chaos i zmiana samolotu na taki ktόry stał obok…oczywiście trzeba było do stojącego obok samolotu przejechać autobusem…chaos totalny!

Wylądowałam więc w Aberdeen z dość dużym opόźnieniem. Lotnisko w Aberdeen wygląda jak takie mini-Hahn. Naprawdę jest małe, ale przyjmuje zadziwiającą ilość samolotόw (na przykład 6 samolotόw dziennie z Amsterdamu, 3 z Paryża lub Frankfurtu I niezliczoną ilość lotόw z Londynu). Ta zagadka sie potem rozwiązała gdyż Aberdeen to wielkie centrum ekonomiczne z powodu na wydobywaną z morza pόłnocnego ropę.

Aberdeen przywitało mnie lejącym deszczem. Musiałam do hotelu wziąć taksόwkę. W ogόle musiałam do i z hotelu jeździć taksόwkami gdyż nie dojeżdżał tam żaden autobus…co w sumie kosztowało mnie straszną fortunę! Z lotniska do miasta można się jednak dostać autobusem 727 ktόry jedzie z pόł godziny i kosztuje w 2 strony 3.60 funta. Ja  zatrzymałam się w hotelu Mercure Ardoe Hotel. Hotel ten jest przepięknie położony, na totalniej wsi (czytaj taksόwki…) wśrόd pόl i pagόrkόw. Glόwny budynek hotelu przypomina trochę zamek Harry Pottera, jest naprawdę zamkowaty, ma kolumny, wieżyczki i pełno drwena w środku. Pierwszy pokόj jaki dostałam był bardzo standardowy. Drugiego dnia natomiast dostałam upgrade do Manire suite, przepięknego dużego pokoju, z widokiem na pola i pagόrki, z wanną, garderobą, świeżymi owocami a nawet karawką whiskey! Co prawda personel hotelu był troche niemrawy i o wszystko się trzeba było dopominać (wchodząc do baru dostałam kartę po czym siedziałam z nią z 20 minut i zrezygnowanie wyszłam gdyż nikt nie przyszedł po moje zamόwienie, a kelnerόw się kręciło z 3 dookoła…).

Śniadania rόwnież jadłam w hotelu. Śnadania były ok, można było sobie zamόwić jajka i owsiankę, była jajecznica i jajka sadzone, jakieś owoce i sery. Troszkę moim zdaniem był za mały wybόr ale to przecież szczegόł. Hotel na prawdę polecam bo jest bardzo ładny.

Jak już wspomniałam do miasta dostałam sie taksόwką. O cenach trudno mi cokolwiek powiedzieć bo za każdym razem były inne…raz 16 funtόw, spowrotem z kolei 11 funtόw… człowiek poprostu nie dojdzie do tego ile taki przejazd ma kosztować.

Aberdeen zeszłam w zdłuż i w szerz chyba po 3 razy minimum. Jest to dość ładne miasto, nie za duże, nie za małe. Wszędzie krόlują szare nieskie domki, ktόre prawie wszystkie wyglądają tak samo…Aberdeen ma parę dość ciekawych muzeum, na przykład galerię sztuki lub muzeum morskie. Ma ciekawy kampus uniwersytecki, plażę, dzielnicę portową i głόwne ulice zakupowe.  Trzeba połazić po uliczkach w każdą stronę, pokręcić się po mieście i pozwiedzać na własną rękę. Przy dobrej pogodzie radzę się wybrać na spacer po plaży.

Jak już pisałam podczas tej wycieczki plany były o wiele bardziej ambitne (Stonehaven, podobno przepiękne miasteczko oddalone o pόł godziny od Aberdeen) ale rozlożyła mnie poprostu choroba więc ze Szkocji dużo nie zobaczyłam.

Za to przepysznie zjadłam! Pierwszego wieczoru byłam w knajpce Musa. Jest to dość fajnie miejsce ktόre ma swoją atmosferę, zajmujące się jedzeniem i sztuką…Miejsce fajne, ma klimat ale jedzenie tylko poprawne.

Drugiego dnia jadłam w The Courtyard na drugim końcu miasta. Tam za to była eksplozja smakόw! Jadłam przepyszne mule w zupie kokosowo-imbirowej z chili i wołownę z grilla. Wszystko przepyszne, a mule naprawdę nie doopisania dobre! Pyszna też była ryba z grila i zupa dnia (pieczarkowa z imbirem). Desery też pycha!

W Aberdeen (a może i całej Szkocji) mają koncept ktόry mi się bardzo spodobał. Nazywa się early dinner i jest to kolacja między 17 a 19 ktόrą możemy zjeść za pόł ceny w porόwnaniu z normalną wieczorową kartą. Jest to super gdyż ja ani nie lubię jeść za pόźno ani przepłacać za jedzenie. Naprawdę super pomysł.

Na drinki polecam miejsce Soul, stary kościόł przerobiony na bar. W ogόle mam wrażenie że w Aberdeen jest bardzo dużo barόw i restauracji w starych kościołach.

Ostatnią kolację (zresztą imieninową) zjadłam w Howies. Była to najsłabsza kolacja gdyż jadłam mule (owszem dobre ale nie takie dobre jak w Courtyard) i wegetariańskie risotto. A propos imienin odwiedziełam też Wasterstones gdzie sobie kupiłam 2 ksiązki kucharskie (jedną hiszpańsko-marokańską a jedną włoską).

Odwiedziłam rόwnież bar Jamie Olivera ale byłam bardzo rozczarowana. Podali bardzo kiepski przekąski do bardzo kiepskich drinkόw za bardzo wysokie ceny…nigdy więcej!

Będąc w Aberdeen polecam udać się do biua turystycznego gdyż pracują tam bardzo miłe i kompetetne panie ktόre chętnie nam służą dobra radą.

Tak naprawdę to szlajałam się przez 3 dni po mieście…trochę za dużo ale nad wodą tak wiało że nie mogłam się zapuszczać w te okolice. Oczywiście obowiązkowy punkt programu był rόżniweż Pret à manger i jego przepyszne kanapki no i aż wstyd się przyznać…Starbucks na herbatę!

Nieadaleko galerii sztuki, w bocznej uliczce jest rόwnież urocza kawiarnia gdzie mają pyszne ciasta.

Ostatniego dnia trafiłam rόwnież na parade studentόw, na Torcher parade, ktόra organiziwana jest od 125 lat. Ale muszę powiedzieć że jak na paradę studencką na cele charytatywne było bardzo mało ludzi i generalnie szału nie było.

Postanowiłam wrόcić do Szkocji może pόźnym latem aber zobaczyć trochę więcej gdyż wydaje mi się iż jest to bardzo ładne miejsce na ziemi. Jak narazie polecam każdemu!