Bolonia-Florencja

Wróciłam niedawno z długiego weekendu w Bolonii i Florencji i muszę przyznać że jestem troszkę rozczarowana. Ale zacznijmy od początku.

Więc do Bolonii poleciałam Ryanairem z Hahn. Już w samolocie było widać że lecimy do Włoch, dawno nie było tak głośno w samolocie (choć nie wszyscy wiedzieli że samolot leci do Bolonii gdyż na pokład weszło paru pasażerów lecących do Montpellier…nie mówmy więc o zaniedbaniach Ryanaira, obsługii lotniska oraz ludzkiej głupocie w tym momencie gdyż to wszystko się z tym wiąże…). Więc było głośno, trzęsło ale dość punktulanie doleciałam do Bolonii.
Bolonia
W Bolonii z lotniska do miasta można się dostać autobusem który się nazywa BLX Aerobus. Niestety uważam że ten autobus jest nieproporcjonalnie drogi. Kosztuje 6 euro w jedną stronę, jedzie niecałe 20 minut i się zatrzymuje na różnych przystankach. Za 6 euro mógłby się chociaż nigdzie nie zatrzymywać. No ale to był dopiero początek włoskich małych oszustw.
Do hotelu dotarłam dość późnym wieczorem. Spałam w 4 Viale Masini Design Hotel czyli małe oszustwo numer dwa. Hotel wcale nie był design hotel a śniadanie miał takie że po raz pierwszy miałam problem bo nie mogłam NIC sobie wybrać, a ja nie jestem śniadaniowo wybredna! Recepcjoniści byli niezbyt kompetetni, pokój od strony ulicy strasznie głośny a ten od drugiej strony pachniał jakimś pachnidełkiem do tego stopnia że wchodząc pierwszy raz do pokoju człowiek był normalnie oszołomiony (pachnidełko szybko wylądowalo w szafie a potem na parapecie za oknem, i tam w sumie powinno być jego miejsce). Pokój był dość zimny, nic przytulnego nie było, jednym zdaniem nie polecam tego hotelu (o śnadaniu się nie będę rozpisywać gdyż wtedy musiałabym założyć innego bloga pod nazwą najgorsze jedzenie świata…).

Bolonia sama w sobie jest miastem do zwiedzenia w jedno popołudnie. Jest na tyle ciekawe aby je zobaczyć gdyż różni się od innych miast włoskich chociaż by tym że ulice są szerokie i wszędzie są arkady. Bardzo ładne były w Bolonii kościoły a zwłaszcza sanktuarium Santo Stefano. Po zmroku jest to miejsce wręcz magiczne (gdyby nie turyści, jedni nawet z psem! Przy całej mojej nieograniczonej miłosci do psiaków uważam że sanktuarium to jednak nie jest miejsce dla czworonoga…). Polecam przejście się po starówce(uliczki wokól Piazza Maggiore), popatrzenie się na ludzi, połażenie po uliczkach ze sklepami i odwiedzenie licznych kościołów miasta które nota bene są za darmo tak jak powinno być. Ale jak już powiedziałam, nie trzeba spędzać w Bolonii dłużej niż jeden ranek/popołudnie.  

Florencja




Następnego dnia pojechałam pociągiem do Florencji. Pociągi są bardzo różne, od szybkich, ładnych i wygodnych które pokonują trasę w pół godziny do takich regionalych zatrzymujących się po drodze. Trzeba też zaznaczyć że bilet na szybki pociąg kosztuje do 48 euro w jedną stronę a regionalnym może kosztować 11. Ja właśnie taki bilet za 11 euro kupiłam. Może jechałam i pół godziny dłużej ale różnica w cenie była duża. Kupując bilet trzeba koniecznie wziąść rezerwację miejsca siedzącego gdyż w pociągu panuje chaos, ludzie stoją i siedzą na korytarzu, zajmują nieswoje miejsca siedzące etc (gdy kupujemy bilet na internecie rezerwacja już jest w cenie biletu). Mój pociąg jechał do stacji Firenze Rifredo więc musiałam się tam przesiąść aby dojechać do stacji głównej Santa Maria di Novella (to jest przewaga szybkich pociągów które od razu jadą na stacje główną…). Przesiadka jest bezproblemowa, bilet kosztuje 1.50 euro a pociąg jedzie 5 minut.

Florencja sama w sobie mnie troszkę rozczarowała. To znaczy jest to ładne miasto, z piękną katedrą (naprawdę piękną z zewnątrz!), śliczną architekturą i ładnymi widokami ale i milionem turystów, długimi kolejkami i turystycznymi zasadzkami które czyhają na nas na każdym kroku. Myślałam że Florencja będzie bardziej okazała. Oczywiście trzeba zobaczyć katedrę, muzeum Uffizi (z obrazem narodzin Venus), most Ponte Vecchio, muzeum Galleria del Arte (z rzeźbą Davida), pochodzić po starym mieście, zjeść jakieś dobre lody (lodziarni tam jest szacowany million…) i jakąs pizzę. Ale wszędzie trzeba stać w kolejkach, kupować bilety wejścia i przepychać się między turystami a przez to Florencja traci dużo uroku.
Wspomniałam o zasadzkach na turystów. Otóż na przykład kupowanie biletów do muzeum lub katedry, niby czynność prosta a jednak we Florencji urasta do rangi kardynalnego problemu. Do kasy muzeum Uffizi jest gigantyczna kolejka i można tam kupić bilet za 6.50 euro. Druga gigantyczna kolejka to kolejka do kasy która sprzedaje bilety na następny dzien za 11.50 euro. Można też kupić bilety w internecie gdzie zapłacimy 19.50 za bilet, a potem musimy iść do jednego okienka aby odebrać bilety a potem do drugiej kolejki by wejść do muzeum i to wszystko w wyznaczonych 15 minutach…brzmi chaotycznie? Tak też jest! A samo muzeum Uffizi jest trochę kiepskawe, można przejść muzeum 2 razy w tą i spowrotem przez niecałe 2 godziny (tak też zrobiłam). Czyli jedna wielka ściema.

Ściema numer dwa: przed katedrą stoi gigantyczna kolejka więc w niej stajemy. Podchodzi pani mówiąc że możemy kupić bilet za 15 euro nie stojąc w kolejce i wejść bez kolejki (normalne wejście kosztuje 8 euro…). Kupujemy więc bilet za 15 euro, wchodzimy do katedry, i tak stoimy w kolejce przez minimum 15 minut  a potem okazuję się że to wcale nie był bilet do katedry lecz na kopułę katedry…a żeby było śmieszniej na kopułę wchodzimy wąskimi, ciemnymi, stromymi schodami (jak to w starej katedrze). Wchodzimy to za dużo powiedziane gdyż tam również stoimy w jednym wielkim korku! Po wejściu na pierwszy poziom kopuły myślimy że wszelkie trudności za nami. I to jest błąd!  Z pierwszego poziomu prowadzą dalej schody na taras kopuły z którego, zgadzam się jest przepiękny widok na miasto. Lecz by było weselej na taras prowadzą już tylko jedne schody którymi ludzie idą w górę ale i też wracają w dół. Więc na wąziótkich schodach jest niezła przepychanka…osoby które mają choć i najmniejsze oznaki klaustrofobii nigdy nie powinny tam wchodzić gdyż nawet na malutkim tarasie panuje straszny ścisk i jest zakręcana kolejka do zejścia. Ja miałam to szczęscie że w drodze w dół był przedemną włoski papa ze swoim dzieckiem który bardzo dzielnie czyścił drogę w dół więc pomknęłam szybko za nim. Gdyby nie on droga powrotna z tarasu na pierwszy poziom kopuły przerodziła by się w istny koszmar…przypominam że za to wszystko zapłaciliśmy 15 euro, lub też i 8 euro po długim staniu w kolecje…
Żeby było jeszcze śmieszniej po zejściu z kopuły kiedy to chcemy zwiedzić katedrę, nie możemy tego zrobić gdyż sama katedra jest odgrodzona, trzeba więc wyjść z katedry i stanąć w jeszcze jednej, tym razem już darmowej ale dalej gigantycznej kolejce. Absurdalny włoski system??? Chyba tak!

Tak więc najczęstszym zajęciem we Florencji jest stanie w kolejkach…Czy do zwiedzania, czy do lodów, czy do pizzy czy kanapki…wszędzie tylko kolejki!
Większość kościołów we Florencji jest płatna (nie zgadzam się z tym już dla zasady…). Można jeszcze się powłóczyć po wąskich uliczkach, odwiedzieć fajny mercato na Piazza Santo Lorenzo gdzie jedzenie wygląda przepysznie, zapuścić się w oliczki dzielnicy imigrantów przy dwocu, lub poszukać knajpek i życia nocengo w dzielnicy Santa Croce.

Tłumy we Florencji
Gdy mamy rezerwowane drogie bilety do atrakcji i nie stoimy w kolejkach również Florencję można dobrze zobaczyć przez jeden dzieǹ.

Jeśli chodzi o jedzenie sprawa się nieco komplikuje. Wokół głównych atrakcji turystycznych ceny są horendalne (mój highlight to była malutka filiżanka herbaty za 7 euro…). Gdy odejdziemy od starego miasta dzbanuszek herbaty dostaniemy za 1.20 euro! Restauracje wieczorem otwierają około 19.30 więc nie jest łatwo znaleść coś do jedzenia przed 20. W ogóle z jedzeniem było na tym wyjeździe troche kiepsko.
Pierwsza kolacja w Bolonii owszem była poprawna ale nic specjalnego za to strasznie droga. We Florencji jeden lunch był ok, ale też drogi a już z kolacją był problem gdyż albo wszystko było zamknięte albo wyglądalo na Fastfood…Wiem że to nie kojarzy się z wyjazdem do Włoch i pyszną włoską kuchnią ale tak jakoś wyszło. Może następnym razem będzie lepiej. Choć myśle że szybko do Florencji nie wrócę, za to napewno jeszcze odwiedzę Sienne i inne małe miasteczka toskaǹskie.
Ten wyjazd zaliczam więc do średnio udanych. Owszem warto było pojechać i zobaczyć to co zobaczyłam ale miałam kompletnie inne wyobrażenie o Florencji i Bolonii. Trochę wydawało mi się że będzie to taka druga Verona a tym czasem to zupełnie co innego.


1 komentarz:

  1. My planujemy Walentynki we Florencji. Trochę promieni Słońca i włoska aura z pewnością podziała na nas korzystnie. Ja uwielbiam Włochy, już raz byłam w Mediolanie i nad jeziorem Como. Florencja mi się marzy od dawna, sporo też o niej czytałam na https://florencja.pl/. Cieszę się, że wreszcie możemy podróżować jak kiedyś. Oczywiście bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale to, że nie musimy być zamknięci w domach we własnym kraju to dla mnie jest bardzo istotne. Prawdopodobnie ten wyjazd odmieni nasze życie, ponieważ mój partner planuje mi się oświadczyć :)

    OdpowiedzUsuń