poniedziałek, 29 października 2012

Modlin-Szmodlin, Wizzair – Szmizzair…

Podczas gdy ostatni weekend spędziłam pozasypana śniegiem (w Warszawie w sobotę cały dzieǹ padał śnieg!), i gdy wyglądam teraz za okno w Luksemburgu dalej pruszy śnieg (przypominając że nie mamy jeszcze listopada!)  strasznie się cieszę na Bolonię i Florencję gdzie ma być 14 – 18 stopni i troszkę słoǹca! Już się nie mogę doczekać włoskiego dolce vita i troszkę dolce fare niente :)

Ale za nim tam dotrę (Ryanair z Hahn) jeszcze chcę sie podzielić krótką opinią o Wizzairze i Modlinie. Otóż wczoraj wracając z Modlina do Charleroi postanowiłam bardzo poważnie nie latać więcej Wizzairem. Zacznę od tego że dojazd do Modlina z Warszawy nie jest taki zły. Ale na tym pozytywne punkty się już koǹczą…Na lotnisku w Modlinie oczywiście gigantyczna kolejka do bramek. Do prześwietlenia trzeba zdjąć buty, sweter, pasek i wszystkie inne możliwe rzeczy.  Jednak znając się na przepisach lotniczych, gdyby Komisja Europejska im zrobiła kontrolę bezpieczeǹstwa przepadli by z hukiem. Kontrola niechlujna, niedokładna i nie spełniająca wymogów (nie będę wchodzić w detale ale naprawdę tak jest). Po przejściu przez bramki nie ma kompletnie gdzie usiąść, ale to zupełnie, nieliczne krzesła już pozajmowane, ludzie siedzą na środku hali tak że się przejść nie da (no ale to już głupota ludzka a nie wina Modlina…).  

Zaczyna się boarding, biorą pasażerwów którzy mają wykupione pierszeǹstwo wejścia, po czym 5 minut później wszystkich wracają informując pasażerów że samolot jest opóziony z powodu opóżnionego przylotu podczas gdy wszyscy widzą że samolot stoji na płycie lotniska i podjeżdża do niego technik i straż pożarna…Ale po godzinie boarding zakoǹczony…ufff. Choć to dopiero początek przygody. Teraz się dostanie Wizzairowi ;-)

Otóż Wizzair na pokład wpuszcza pasażerów w kompletnie nietrzeźwym stanie! Szacując po zapachu z 40% pasażerów wczorajszego lotu było pod wpływem alkoholu. Ale umówmy się można się napić jedno czy dwa piwa ale można też być kompeltnie pijanym. Otóż gdy siedziałam w pierwszym rzędzie, na samym koǹcu weszło 5 starszych panów którzy już na lotnisku w kolejce do bramek nie wzbudzili mojej sympatii (pomyślałam wtedy żeby oni tylko nie lecieli moim samolotem…). Więc 2 z tych panów usiadło obok mnie, chociaż usiadło to za dużo powiedziane. Pan który zajął miejsce obok mnie nie był w stanie trzymać się na nogach, i się przewrócił na mnie siadając, po czym kolejne kilka razy walnął mnie łokciem. Stewardesa powiediała że jeśi nie będzie spokoju Pan nie poleci i w ogóle…Więc szybko poprosiłam o zmianę miejsca, po czym siedziałam w rzędzie 13…(bardzo się opłaciło brać pierszeǹstwo z miejscem sprzodu w tej sytuacji gdyż wyszłam z samolotu jako jedna z ostatnich osób a w tym pierszeǹstwie chodzi mi w sumie tylko o jak najszybsze wydostanie się z samolotu po wylądowaniu…). Ten sam pan w czasie lotu idąc do toalety nie był w stanie trzymać się na własnych nogach. Uważam że zabranie na pokład tych panów, a zwłaszcza tego jednego graniczy z istnym skandalem! Ja rozumiem że wyprowadzenie tego Pana z pokładu wiązałoby się z dodtakowych opóznieniem które i już było, ale tu chodzi nie tylko o komfort innych pasażerów ale i przedewszystkim o bezpieczeǹstwo. Otóż jak by taki pan się zachował w przypadku nagłej ewakuacji samolotu, lądowaniu awaryjnym lub każdym innym nieprzewidywalnym incydencie?
Byłam kiedyś świadkiem sytuacji gdy pilot nie chciał zabrać na pokład osoby niepełnosprawnej umysłowo gdyż brakowało w papierach zaświadczenia od lekarza że ta osoba może lecieć samolotem i nie stanowi zagrożenia. Można by powiedzieć że pilot się czepiał ale uważam że w samolocie trzeba przewidzieć najbardziej nieprzewidywalne sytuację i uważam że, pomimo tego że była to sytuacja przykra, pilot postąpił zgodnie z przepisami. W samolocie nie ma żartów. A gdy zobaczyłam że stawardea jeszcze sprzedaje tym panom podczas lotu alkohol by przynieść swojej firmie i sobie zysk (załoga dostaje prowizję od sprzadanych na pokładzie rzeczy) to mi ręce opadły poprostu. Uważam że załoga tego samolotu postąpiła bardzo nie odpowiedzialnie i takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Nie będę już wpspominać o podróży z Charleroi do Luksemburga ale to już inna bajka i ni Wizzair ni Modlin nie mają nic do tego. Więc postanowiłam że jeśłi nie będzie biletów z Luksemburga do Warszawy, następnym razem nadrobię parę kilometrów i pojadę do Frankfurtu by polecieć Lufthansą lub choć by Lotem…taki jest morał mojej historyjki. Nigdy więcej Wizzair (no chyba że w sytuacji bardzo podbramkowej…)! A tak w ogóle to rozważam napisanie oficjalnej skargi na Wizzair!

wtorek, 23 października 2012

Książęta, królowe, księżniczki i inni krewni i znajomi królika

Dzisiaj postanowiłam napisać nie tylko o podróży ale i o tym co się działo w zeszły weekend w małym Luksemburgu. W zeszły weekend w mieście działo się jak mało kiedy! Otóż książe Gauillaume, następca tronu Luksemburga brał ślub z belgijską hrabiną Stéphanie de Lanoy. Z tej okazji do Luksemburga zjechały się koronowane głowy z całej Europy i nie tylko. Byli król i królowa Norwegii, ich następcy tronu, król i królowa Dani, królowa Szwecji, księżniczka Victoria z mężem (który żuł gumę podczas mszy…ach Ci Szwedzi!), przyszły król Holandii, księżniczka Maroka, księzniczka Jordanii, syn ceasrza japoǹskiego i i i…troche tych gości się nazbierało.
Panna młoda ubrana była w przepiękną suknię koloru écru podczas gdy pan młody miał na sobie mundur wojskowy. Cała uroczystość z katedry była transmitowana na ekranach na głównym placu miasta. Tam też spotkało się dużo ludzi by razem oglądać i swiętować z tej okazji.
Po ceremonii kościelnej para młoda i goście udali się do pałacu na bankiet. Przedtem jeszcze cała rodzina książęca wyszła na balkon by pomachać zgromadzonemu na dole tłumowi. Wszystko wygłądało bardzo ładnie, ciepło (do tego pogoda dopisywała gdyż jak na koniec październkia było bardzo ciepło i słonecznie) aż prawie rodzinnie. No a trochę bajkowego romantyzmu też było, gdyż 28-letnia Stéphanie to najmłodsza córka starego 90 letniego hrabiego de Lanoy, którego żona no i matka Stéphanie zmarła dwa miesiące temu. No i hrabia na koniec swojego życia wydał córkę za prawdziewego księcia i teraz oni będą żyć długo i szczęśliwie :) Współczesne bajki się jednak jeszcze zdażają :)
Wieczorem z okazji ślubu były koncerty i przedstawienia w mieście jak i pokaz fajerwerków.Fajerwerki podobno były super, tak też wyglądają na zdjęciach. Niestety ja nie mogę nic powiedzieć na ten temat gdyż w mieście było tyle ludzi i taki ścisk że najzwyczajniej w świecie NIC nie widziałam. Widziałam samą koǹcówkę, która fakt była przepiękna. Niestety zawiodała tutaj policja gdyż widzieli że wszyscy idą w jedną stronę i powinni najzwyczajniej na świecie już tam dalej w tą uliczkę ludzi nie puszczać gdyż był ścisk, tłok i w pewnym momencie naprawdę nieprzyjemnie. Cóż ale od policji też nie można za dużo wymagać, zwłaszcza po tym jak poznałam ludzi pracujących dla policji trochę lepiej (na ponad 1600 policjantów siedemdziesiąt pare ma chyba wykształcenie wyższe…). Po fajerwerkach para młoda udała się od razu w podróż poślubną a w mieście ludzie bawili się i świętowali do późnych godzin nocnych.
Takie wydarzenie nie zdaża się w Luksemburgu często. Była to bardzo miła uroczystość, w mieście było masę ludzi, pogoda dopisywała. Dużo turystów przybyło też do Luksemburga z tej okazji. Uważam że było to coś co warto zobaczyć.

W niedziele natomiast (kiedy to było jeszcze cieplej niż w sobotę po prostu w słoncu grubo ponad 20 stopni) wybrałam się na finał turnieju BglBnpParispas Open w którym zmierzyły się ze sobą Venus Williams i Monica Niculescu. Niestety nie był to ładny tenis. Jedna zawodniczka się denerwowała że jej nic nie wychodzi, druga grała tak jak by i tak jej się nic nie chciało a mimo wszystko wygrała bez problemu w dwóch setach. Mecz był dość krótki, było pare ładnych wymian piłek ale naprawdę nie dużo. Cóż tak to już jest gdy w tym samym czasie odbywa się turniej w Moskwie i to o dużo wyższej stawce. Może w przyszłym roku będie lepiej. I tak też minął uroczysty weekend w Luksemburgu. Myślę że następnym razem tyle ludzi w mieście będzie dopiero znowu z okazji świeta narodowego w czerwcu 2013…

środa, 17 października 2012

ajajajaj :)

To postanowione. Wyspisuję się z listy mailingowej Lufthansy. Właśnie dostałam informacje że moje marzenie spędzenia następnych urodzin w Buenos Aires kosztowało by mnie 700 euro za bilet, kiedy normalnie trzeba liczyć z 1300 euro…W sumie od 2 lat marzyłam o tym by spędzić te urodziny w Buenos Aires i nauczyć się taǹczyć tango ( to miała być jedna rzecz którą miałam na mojej liście “zrobić przed 30” ;-) ). To znaczy sam dzieǹ urodzin nie spędziłabym w Argentynie ale tydzieǹ później już tak, więc mogło by to podpadać pod urodzinowy wyjazd. Gdybym tylko nie miała tylu innych wydatków w tej chwili. Z kolei myślałam o tym od 2 lat, czyż nie było by warto zaryzykować? Wyjazd na koniec stycznia ale zainwestować kasę trzeba już teraz…gdyby chociaż można było kupić te bilety miesiąc później…
Wychodzi na to że muszę się wypisać nie tylko z listy mailingowej ale I zmienić fizyczne miejsce pracy…Dla odmiany świeci własnie słoǹce, otworzyłam więc okno by wleciało troszkę świeżego powietrza (i żeby zabić inne biurowe po-lunchowe wysokoprocentowe zapachy krążące w powietrzu…) I co mam zamiast świeżego powietrza? Zapach samolotu i kerozyny…a przy tym otwartą stronę Lufthansy! No I jak tu się człowiek ma skupić na czymś innym? Tak bardzo jak się boję latać tak bardzo mnie też ciągnie w świat. Cały dzien wczorajszy zastanawiałam się jak by sfinansować ten urodzinowy bilet do Argentyny…Co prawda taka samą ilość czasu poświęciłam się przekonywaniu samej siebie że nie warto lecieć do Buenos Aires na tydzieǹ, że lepiej poczekać, polecieć na dłużej I zobaczyć więcej Argentyny, ale jednak nie byłam do koǹca przekonująca w stosunku sama do siebie ;-) Tak długo myślałam o tej Argentynie, od naprawdę dwóch lat, no ale okoliczności przyrody nie sprzyjają. Ale za postanowiłam kupić dzisiaj bilet na loterii, a nóż się coś trafi :D
P.s. nie jest łatwe życie podróżnika!!!

wtorek, 16 października 2012

Jesienne to i owo

Zdaje sobię sprawę z tego że już prawie dwa tygodnie nic nie pisałam ale jak już wspomniałam wcześniej, jest to spowodowane chwilową przerwą podróżniczą.  To już cztery tygodnie i już naprawdę się zaczynam dusić. Miałam się przejechać w ostatnią sobotę do Kolonii ale niestety ani pogoda ani okoliczności przyrody nie sprzyjały, może za dwa tygodnie się uda. Ta rutyna praca-dom-praca-dom mnie już zaczyna strasznie męczyć. Co prawda mam w tej chwili obok pracy i domu dużo innych obowiązków, między innymi związanych z przyszłą przeprowadzką ale jednak już czuję potrzebę zmienienia otoczenia choć by to miało być i tylko na dwa dni bo jesienno-deszczowa chandra znalazła we mniej bardzo wdzięczną ofiarę…Znowu się przekonuję o tym że owszem lubię i chcę mieć swoje miejsce na ziemi ale nie jestem osobą która lubi być w jednym miejscu i żyć od weekendu do weekendu by w weekend się wyspać, zrobić zakupy i coś fajnego ugotować. Owszem to też lubię ale nie za często. Za dużo we mnie chęci poznawania nowych miejsc, podróżowania, zwiedzania świata jak i wracania do miejsc które już widziałam. I choć świat w dziejszych czasach jest niebezpieczny, jest go tyle do zobaczenia! Wkoǹcu wpsomnienia jak to w Tokyo mnie śledził dziwny facet, jak w Normandii ja śledziłam biednych staruszków w pogoni za bagietką na kolacje, jak w Toronto miałam się uczyć angielskiego od rodziny która prawie wogóle go nie znała, jak w Fez miałam że prawie swój prywatny riad i siedziałam na tarasie przy zachodzie słoǹca podczas gdy całe miasto nawoływane było do modlitwy lub też jak to jacyś biedni Polacy w Fez się mnie wystraszyli po tym jak się spytałam przechodzącej pani po francusku jak dojść do Palais Jamal są bezcenne! Oby ich było jak najwięcej!

Lecz pierwszym krokiem do pozbycia się jesienno-deszczowej chandry będzie chyba wypisanie się ze wszelkich newletterów Lufthansy gdyż dostanwanie informacji typu „ Luxemburg-Hong Kong – 599 euro“ nie ułatwia sytuacji (a swoją drogą to jeśli ktoś ma chwilę czasu i troszkę wolnej gotówki zachęcam do odwiedzenia strony Lufthansy ponieważ mają oni aktualnie naprawdę ciekawe oferty!).

A propos Lufthansy, ich polityka cenowa może człowieka do szału doprowadzić. Jeden i ten sam bilet w przeciągu 5 dni zmienia cenę ze 180 na 303 euro potem na 270, 236 i znowu na 270…no i jak tu się można połapać? Jestem ciekawa czy ktokolwiek się może jeszcze w tym systemie połapać. Linie lotnicze muszą zatrudniać naprawdę skomplikowanych ludzi którzy ten system wymyślają i nad nim panują…Z resztą chciałabym kiedyś popracować dla jakiejś linii lotniczej by poznać drugą stronę tego biznesu (nie wspominając o zniżkach jakie mają pracownicy linii na bilety lotnicze ;-) ). W każdym razie myślę że przy kupowaniu biletów trzeba się kierować jednym: jeśli bilet wydaje nam się tani, bierzmy go! Ja robię zawsze ten sam błąd i szukam biletu przez całe tygodnie, w tym czasie ten bilet oczywiście drożeje, potem do niego dopłacam a na koniec by się dobić sprawdzam go jeszcze raz już po zakupie czy przypadkiem nie zmienił ceny. Tak nie wolno!!! To tylko kosztuje czas i zdrowie. Przy następnym bilecie postanowiłam sprawdzić go tylko w momencie w którym go będę kupować (ciekawe czy tego dotrzymam!).

Ponieważ zaczyna się robić zimno, szybko ciemno i nonstop pada deszcz zaczynam się zastanawiać nad styczniowym wyjazdem. Tak jak w tym roku było Vancouver, to na pryszły rok skłaniam się do czegoś cieplejszego. Na razie miejsce nie jest jeszcze sprecyzowane (moje myśli krążą na razie od Meksyku i Karaibów po Phuket i Bali z drugiej strony kuli ziemskiej więc rozrzut jest spory!). Myślę że o definitywnam celu zadecydują bilety lotniczne. Ponieważ będzie to tygodniowy wyjazd myślę przedewszystkim o słodkim lenistwie. Latem 2013 będzie coś bardziej przygodowego, może wkoǹcu Wietnam lub Argentyna?!? No a teraz dla poprawienia humor zajmę się szukaniem hotelu we Florencji J

czwartek, 4 października 2012

Jesienna chandra

W planach na następne miesiące jest niestety dużo mniej podróży niż dotychczas więc i blog będzie sie wolniej rozwijał. Następny wyjazd będzie dopiero na sam koniec października kiedy to się wybiorę na 4 dni do Włoch. Lecę do z Hahn do Bolonii. Najpierw myślałam żeby podzielić te cztery dni na dwa w Boloni i dwa we Florencji. Po przekartkowaniu przewodnika doszłam do wniosku żeby jednak spędzić jeden dzieǹ w Bolonii i trzy we Florencji gdyż Bolonia jest turystycznie malutka w Florencja…co to dużo mówić, to po prostu Florencja. A że z Bolonii do Florencji jedzię się miedzy 38 a 68 minut, w zależnośći od tego jakie połączenie wybierzemy, nie ma z tym żadnego problemu. Strasznie  się cieszę na ten wyjazd gdyż naprawdę dopadła mnie jesienno-deszczowa chandra…A tam znowu zasmakuje troszkę włoskiego dolce vita. Ciekawe czy będzie tak super jak w Weronie. W ogóle strasznie mi się podobają Włochy! Te ich miasta, to jedzenie, ta sztuka i ta ich radość życia to przecie zupelnie inna jakość życia (no i witamy kryzys finansowy, zaskakujące jest to że najlepiej dziś się mają deszczowe paǹstwa smutasów)! Jeszcze koniecznie muszę zobaczyć Neapol, wybrzeże Amalfi, Sycylię, Pompei i i i  ;-) Jak to tak sobie piszę od razu przychodzi mi ochota na jakąś pyszną pizzę lub pastę :) (cóż pisanie o Włoskim jedzeniu pół godziny przed lunchem lub kolacją zawsze koǹczy się burczeniem w brzuchu). Myślę że Florencja będzie przepiękna! A propos zaraz muszę sie zabrać za bilety pociągowe z Bolonii do Florencji. Jeśli kupuję się je wcześniej na internecie (trenitalia.com) można je kupić taniej niż w dzieǹ wyjazdu na stacji. A że strona prawie zawsze sprawnie działa i jest po angielsku nie ma z tym żadnego problemu (gorzej pod tym względem z pociągami hiszpaǹskimi…).

Aby nie było że tak tylko poza Luksemburgiem można spędzić fajnie czas to powiem że i w Luksemburgu szykuję się ciekawy miesiąc.  Będziemy na przykład mieć fest z okazji ślubu przyszłego księcia Luksemburga. Miasto wtedy zmieni się w jedną wielką imprezę plenerową, będą koncerty i fajerwerki. Wkoǹcu przyszły książę nie żeni się codziennie (chciałam przez przypadek napisać wychodzi za mąż ale na to chyba nawet nasze małe paǹstewko nie było by gotowe ;-). Nie będzie co prawda dnia wolnego na miarę śłubu Williama i Kate ale myślę że będzie to bardzo miła impreza, taka trochę normalniejsza (w tym tygodniu na przykład książę Gauillaume wraz z narzyczoną i rodzicami najnormalniej w świecie szli pieszo po mieście by dojść z punktu a do punktu b, bez limuzyn, bez ochrony, ot tak po prostu i to mi się najbardziej podoba w Luksemburgu). Pozatym w niedzielę po ślubie w mieście odbędzie się Mantelsonntag czyli niedziela z otwartymi sklepami która ma długą tradycję gdyż chodzi o niedzielę przed świętem wszystkich świetych kiedy to bauerzy zjeżdżali się do miasta by kupić sobie nowy Mantel czyli nowe palto na święto wszystkich świętych. Stąd też się wzieła nazwa Mantelsonntag. A jeśli komuś jeszcze mało to przez cały tydzien od 15 października w halach na Kockelscheuer jest organizowany turniej tenisowy kobiet Bgl Bnp Parisbas Open w którym będą występować takie tenisistki jak Julia Goerges, Venus Williams i Angelique Kerber. Ja bilet na finał już mam ;-) Także nawet w małym Luksemburgu będzie się dziać!