Majówka

Na krótką Majówkę zdecydowałam się najpierw pojechać do Gdaǹska i Sopotu. Niestety od razu muszę powiedzieć że jedyne zdjęcia jakie mam z tego weekendu to są zdjęcia iphonowe.
W Gdaǹsku byłam poraz drugi. Bardzo mi się podoba centrum Gdaǹska, stare miasto, ulice, uliczki, woda w mieście i wogóle cała atmosfera miasta.

Po przylocie (jeszcze na stare lotnisko) i całej długiej wycieczki autobusowej do miasta (przez Wrzeszcz ponieważ autobus na dworzec główny w soboty odjeżdża raz na godzinę) rzuciłam się w wir uliczek starego miasta. By się wzmocnić na śniadanie wybrałam Café Ferber na starówce. Okazało się to kompletną pomyłką ponieważ jajecznica była zimna, kiepska, pieczywo stare a na przyniesienie tego wszystkiego przez bardzo niemiłą kelnerkę czekało się ponad 40 minut…więc jak najbardziej odradzam!

Za to mogę polecic knajpke z jedzeniem kaszubskim, tawerne Mestwin. Jest niedaleko starego miasta, porcje są baaardzo obfite oraz nie jest aż tak drogo gdyż za +/- 100 złoty można w dwie osoby zjeść gigantyczny obiad! Wystrój też jest bardzo ciekawy. Dopiero później dowiedziałam się ze to miejsce jest podawane jako Geheimtip czyli sekretna rada w niemieckich przewodnikach…ale jedzenie pycha!
Najlepiej połazić po wszystkich uliczkach starego miasta, nie jest ono duże więc nie można się za bardzo zgubić. W mieście była masa turystów co było oczywiście spowodowane długim weekendem.

Po południu wskoczyłam do kolejski SKM by pojechać do Sopotu gdzie również nocowałam tym razem. Kolejka odjeżdża dość często więc nie ma problemu, do Sopotu jedzie się jakieś 25 minut, pociągi są dość praktyczne choć nie zawsze czyste ale za to jeżdżą do miejsc o tak ładnych nazwach jak Wejherowo czy też Lembork (warto wysiąść też na stacji Gdaǹsk Oliwa, bardzo mi się tam podoba).

Nocowałam w Sopocie ponieważ udało mi się znaleść dobrą ofertę w jednym z pożądniejszych sopockich hoteli (śniadanie było poprostu  pyyyyyyyyyyyyszne!). W Sopocie mogę polecić restaurację w hotelu Haffner. Nie należy ona do najtaǹszych (dania glówne po 40 złotych) ale jedzenie jest tak dobre że trzebaby złożyć hołd kucharzowi a potem mu postawić pomnik ;-) (od przystawki po deser nie było ani jednej negatywnej uwagi na temat jedzenia!!!). No i te śnadania…nie wiem na czym to polegało ale to był najlepszy twarożek ze szczypiorkiem na świecie, tak jak i koktajl truskawkowy…I cała masa wędlin, ryb, chelbów, ciepłych croissantów…dla takiego śniadania się opłaca wstać z łóżka!!!

W Sopocie, jak to w Sopocie, trzeba iść na molo (wejście za dnia kosztuje 7 złoty, wieczorem jest za darmo), przejść się po deptaku, pospacerować po plaży oraz ewentualnie zjeść lody lub napić się gorącej czekolady w zależności od pogody.

Bardzo mi się podoba plaża w Sopocie gdyż nie jest otoczona wielkimi budynkami, blokami i hotelami, jest bardzo długa i ma mięciutki złoty piasek. Fakt że było bardzo dużo ludzi, na deptaku jak i na plaży, ale że pogoda w niedziele była zbyt chłodna do plażowania więc zrobiłam jeszcze jedną wycieczkę do Gdaǹska.

W Sopocie do późnego wieczora były tłumy ludzi, zarówno na plaży jak i na deptaku. Pod wieczór publiczność się troszkę zmieniła i była masa lansującej się młodzieży czyli dziewczyny na szpilkach w mini spódniczkach i mało ciekawi chłopacy żłopiący piwo z puszek na plaży. Ale to chyba polski folklor, tak jak i następna sytuacja w restauracji: przychodzi napakowany osiłek z dziewczyną do restauracji i chce zamówić pół litra wódki, sałatkę dla dziewczyny, i nic do jedzenia dla siebie. Kelner go informuje że ma tylko 0.75 litra wódki, że nie ma połówek, na co ten gentleman odpowiada że nie nie nie 0.75litra to on nie chce, wkoǹcu prowadzi auto…z jednej strony to tragiczne, z drugiej można się dobrze pośmiać podsłuchując sąsiadów przy stoliku obok :)

Tyle jeśi chodzi o Gdaǹsk i Sopot. Teraz do drugiej częsci majówki.


Więc po Gdaǹku wróciłam do Dolnej Saksonii gdzie w Harzu 30 kwietnia świętowana jest noc Walpurgi. Jest to jakby sabat czarownic na górze Brocken.  W tę noc w miejscowościach w Harzu odbywają się festyny z okazji tego święta.

Ja wybrałam się do Braunlage gdzie w parku odbywał się kolorowy festyn czarownic na którym były występy grup rockowych, zabawy dla dzieci, występ grupy żąglującej ogniem a wszystko zakoǹczyło się przedstawieniem czarownic i ładnymi fajerwerkami. Dużo osób było poprzebieranych, panie za czarownice, panowie za diabłów. Miałam wrażenie że zjechała się tam cała lokalna ludność, pili piwo, jedli bratwursty a młodzież umawiała się na randki czarownico-festynowe. Fajerwerki były ładne, a że cały event odbywał się w parku jeziorkiem na scenerię też nie można było nażekać. Tyle że wieczór był dość długi no i było troszkę zimno.




Następnego dnia jeszcze przejechałam przez parę wiosek Harzu, a że pogoda była ładna i ciepła to i krajobrazy były przepiękne, sami się z resztą przekonajcie. Oszołomiające były te tak różne odcienie zieleni na drzewach, ta zieleǹ była tak świeża, tak ładna, że zdjęcia robione iphonem tego piękna zdecydowanie nie oddają.

Moją ulubioną wioską jest Bad Lauterberg. Jest to urokliwa wioseczka, z parkiem i z rzeczką. W sumie to jest to kurort leczniczy ale jest naprawdę bardzo ładny. Pozatym na swoją górę domową, tak zwany Hausberg, na którą można wjechać krzesełkami lub wejść pieszo. Na górzę jest knajpka z tarasem z którego rozprzestrzenia się widok na całą okolicę, zresztą jak już napisałam obejrzyjcie zdjęcia.

Naprawdę mogę polecić Harz na spędzenie kilka spokojnych dni (nie więcej) z daleka od pędzącego świata i życia według zegarka gdyż tam ma się wrażenie że wszystko toczy się dużo wolniej. Jest i również gdzie spać, zaczynając od zwyklych pensjonatów prowadzonych przez starsze panie (niektóre sprawiają wrażenie że są potomkami tych czarownic z Harzu…) po hotele 4 gwiazdkowe.  Przy okazji można wejść na Brocken (uwaga, w weekend spodziewajcie się tam tłumów jak w supermarkecie, Niemcy lubią tego typu rozrywki jak mogą założyć ciężkie buty, grube skarpety i iść podreptać na jakiś pagórek). A że na Brocken prowadzą trasy o różnych stopniach trudności każdy znajdzie coś dla siebie.

Oszczywiście te wszystkie rady są na wypadek gdybyście kiedyś byli w tych regionach, specjalnie tylko dla Harzu raczej nie polecam jechać. Ale już przy wizycie w okolicach Hannoveru, Getyngi czy Goslar jak najbardziej (a propos Goslar jest również śliczne!). Ostatnio poznałam troche lepiej region Dolnej Saksonii i muszę wam powiedzieć że jest to jednak zadziwiające jak ciekawie można spędzić czas lokalnie nie wybierając się na dalekie podróże (spokojnie nie zamierzam porzucić dalekich podróży ;-) gdyż sama Dolna Saksonia jest pełna urokliwych miejsc, a co dopiero inne regiony Niemiec, Polski czy jakiegokolwiek innego kraju. Czasami więc wystarczy wyjść poza własną wioskę ba nawet za drzwi domu aby stać się odkrywcą podróżniczym :-)  







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz