czwartek, 8 marca 2012

Najbliższa przyszłość

Moją następną podróżą będzie 5 dniowy wyjazd do marokaǹskiego Fez w połowie marca. Otóż pomyślałam że warto będzie najpierw opisać moje oczekiwania oraz przemyślenia co do Fez aby po powrocie je skonfrontować ze spotkaną rzeczywistością.

Odkąd Ryan Air zaczął latać do Maroka, zorganizowanie indywidualnej, nawet krótkiej podróży do Maroka stało się dziecinnie łatwe i niedrogie. Do Maroka miałam się wybrać już w zeszłym roku, ale z powodów bezpieczeǹstwa związanych z Arabską Wiosną niestety zmieniłam cel podróży na Portugalię, więc cieszę się że w tym roku jest tam w miarę spokojnie i będę mogła pierwszy raz w życiu doświadczyć arabskiej kultury i zobaczyć chociaż by ułamek Afryki.

Dużo ostanio czytalam o Maroko i o Fez i naszły mnie pewne wątpliwości. Tak jak wszędzie jest oczywiście pewne ryzyko ataków terrorystycznych, choć na to jak wiadomo żadnego wpływu nie mamy (mimo wszystko zeszłoroczny atak w Marakeszu nie za bardzo mnie uspakaja…).

Bardziej jednak zastanawiam się nad zwykłą marokaǹską codziennością na przykład nad faktem iż kobieta odgrywa w marokaǹskiej kulturze rolę podrzędną (zamówienia w restauracji są oczekiwane od mężczyzny, w sklepach rozmawia się z mężczyzną a nie z kobietą itp.) lub nad ryzykiem zatrucia się żywnością lub wodą (trzeba bardzo uwazać i jeść tylko potrawy które długo się gotowały).
Pomijam ciekawy fakt iż w religii muzłumaǹskiej lewa ręka traktowana jest jako nieczysta i wszystko należy robić prawą ręką (podanie pieniędzy sprzedawcu lewą ręką jest traktowane jako obraźliwe) czy też że w większości restauracji a czasami nawet hoteli nie ma papieru toaletowego i zalecane jest noszenie ze sobą jednej rolki!
Oczywiście należy się też stosownie ubierać, choć to jest dla mnie oczywiste jako wyraz szacunku dla kultury panującej w danym paǹstwie (nie należ też przesadzać ale szal na włosy gdy chcę się zwiedzić meczet jest przecież do zaakceptowania).

Jestem ciekawa jak się odnajdę w takiej rzeczywistości, nawet jeśli jest to tylko na 5 dni. Największy szok kulturowy jaki przeżyłam do tej pory miał miejscę pare lat temu w Japonii. Pamiętam że na początku wszystko mnie fascynowało, było tak nowe i ciekawe lecz po tygodniu przyszła pewna irytacja, zmęczenie barierą językową, faktem iż nie mogłam niczego zrozumieć, przeczytać nawet nazwy ulic ani porozumieć się by kupić butelkę wody mineralnej (to że Japoǹczycy świetnie znają angielski to tylko mit…). W każdym razie pamiętam ulgę gdy po wejściu do samolotu w drodze powrotnej usłyszałam szwajcarskie Grüzi i mogłam porozmawiać po niemiecku.

Myślę że w Maroko nie będzie aż tak ekstremalne pod tym względem ponieważ znam francuski choć arabski by się bardziej przydał (warto na przykład znać liczby po arabsku, wtedy podobno jest się mniej narażonym na bardzo powszechne naciąganie i  przepłacanie…).

Jestem za to szalenie ciekawa samego Fez, gdyż ma ono najlepiej utrzymane arabskie stare miasto. Jakie to musi być szaleǹstwo kolorów, zapachów, mężczyźni ubrani w arabskie stroje, osiołki na ulicy (mam na myśli starówkę gdyż wątpię by nowe miasto jakoś spektakularnie się różniło od innych dużych miast…). Wiem wiem są to troche wyobrażenia jak z baśni Tysiąca i jednej Nocy ale tak sobie trochę wobrażam Fez.

Jestem w każdym razie bardzo ciekawa tego nowego miejsca i zdam Wam relacje tuż po powrocie!

Fe z

czwartek, 1 marca 2012

Na dobry początek!

Przeróżnych blogów podróżniczych jest w internecie mnóstwo.
Czemu więc zdecydowałam się na otwarcie mojego bloga? Otóż na jaki blog nie wejdę, zostaję zasypana informacjami typu jak kupić tani bilet lotniczy, jak zorganizować wyjazd dwutygodniowy za 100 złoty, gdzie się przespać by nie placić za nocleg lub z kolei w jakim luksusowym hotelu się zatrzymać by spotkać gwiazdę kina czy też jak zorganizować wycieczkę dookoła świata mając nieorganiczony budżet.

A co z radami dla osób które powiedzmy pewno doświadczenie podróżnicze mają, a “wyrosły” z wakacji składających się z noclegów pod gołym niebiem, couchsurfingu lub nocy spędzonych na ławce lotniskowej (co przyznaje również ma swoj urok) a z kolei nie chcą pozbyć się pól pensji mięsiecznej na jedna noc w 5* hotelu?

Ponieważ na szczęscie udało mi się zobaczyć już kawałek świata (no a przynajmniej parę kontynentów) postanowiłam się podzielić moimi przeżyciami, radami oraz wątpliwościami z tymi którym również brakuje czegoś pomiędzy przedownikami Lonely Planet a pięknymi prawie juz albumami Dorling Kindersley (w Polsce wydawanymi jako przewodniki z serji Wiedza I życie).

Przyznaję że jeśli chodzi o stronę techniczno-komputerową jestem kompletną nowicjiuszką I nie mam na razie pojęcia jak robić skomplikowane strony internetowe, ale mam nadzieję że I ta wiedza przyjdzie z czasem.

Nie bedę roztrząsać moich podróży z zeszłych lat (mimo że było by co wspominać np. podróż do Australii, Nowej Zelandii I Japoni w 2008 roku lub do Singapuru w 2009) probójąc się skoncentrować na teraźniejszości gdzie niegdzie wbudowywując anekdotę wynikajacą z moich wiekszych lub I mniejszych podrózniczych przygód.

Mam nadzieję że spodoba Wam sie mój pomysł I będziecie mnie regularnie odwiedzać.