Fez - pierwsza marokaǹska przygoda




Już ponad tydzien minął od mojego powrotu z marokaǹskiego Fez. Zdążyam już więc ochłonąć i zastanowić się nad moim pobytem w Fez.
Cóż, pierwsze wrażenie było onieśmielające, tyle nowych wrażen, zapachów, kolorów…na drugi rzut oka zaczęłam się do tych nowości przyzwyczajać, a tak zwane trzecie wrażenie było związane z lekką irytacją (to wszystko dotyczy Medyny, poniważ Ville Nouvelle nie zrobilo na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia).

Fez składa się z paru różnych dzielnic. Najciekawsza jest Medyna, czyli stare miasto, które jest najstarszym i najlepiej utrzymanym arabskim starym miastem gdyż jego początki sięgają 8 w.n.e.
Medyna to ponad 9000 małych, wąskich uliczek czyli jeden wielki labirynt w którym jako turysci z całkowitą pewnością nie raz się zgubimy (i zgubiliśmy…).
Panuje tam totalne szaleǹstwo gdyż jest to prawie jeden wielki bazar, a co ciekawe wogóle nie jest zrobiony pod turystów , cała ludność lokalna zbiera  się tam by kupić…żywą kurę na obiad, głowę wielbłąda, mięso konserwowane w tłuszczu lub przyprawy, chemikalia, buty czy też ubiory. Jest tam poprostu wszystko co człowiekowi do życia może być potrzebne.
Na początku sprawia to troche przytłaczające wrażenie. Niestety w większości sprzedwacy nie dadzą się nawet popatrzeć  bez nachalnego zaczepienia  i w bardzo natarczywy sposób proponowania kupna towaru, a szkoda bo jest na co patrzeć (troche udało mi się zobaczyć dopiero trzeciego dnia, nie wiem może było to spowodowane większą liczbą tuystów?).

Generalnie w Fez trzeba uważać na osoby oferujące nam usługi przewodnika turystycznego. Są to często wyrośnięte dzieci które potrafią być bardzo natarczywe oraz nieprzyjemne. Należy wtedy grzecznie podziękować i iść dalej, choć i to nie zawsze pomaga…w pewnym momencie było koło mnie z trzech czy czterech nastolatków co było dość nieprzyjemną systuacją. Również lokalsi nie za bardzo służą pomocą w takiej sytuacji. W przewodnikach piszą o policji turystycznej,  która chodzi po mieście by takim sytuacją zapobiegać lecz ja widziałam takiego policjanta tylko w jednym i to zawsze tym samym miejscu…Jeśli chcecie spytać o drogę koniecznie spytajcie jakąś kobietę, te zawsze były bardzo miłe i serdeczne (jedna przeprowadziła mnie przez pół drogi a gdy jej ładnie podziękowałam ona powiedziała że to normalne, że przecież jesteśmy gośćmi w jej mieście).

Nie opuszczało mnie jednak wrażenie że turysci nie są zbyt mile widziani w Fez. Dosyć często jest się narażonym na komentarze typu „ przyjeżdżacie do nas i nie chcecie nic kupić, tylko myślicie że chcemy wasze pieniądze, jesteście aroganccy i nie dacie zarobić zwykłemu człowiekowi“, a to wszystko gdy nie chciało się wejść do jakiegoś sklepu, restauracji…nie zachęca to do powrotu w te strony, nie sądzicie?

Dobrym pomysłem jest wzięcie oficjalnego przewodnika po Medynie na pól dnia aby nas oprowadził, poopowiadał trochę i zaprowadził do miejsc do których sami raczej nie trafimy.  Lecz też tu trzeba uważać ponieważ mój przewodnik, teoretycznie na 3 godziny, po dwóch godzinach już mial ochotę się ulotnić…pokazał tylko najbardziej turystczne miejsca (meczet, muzeum drzewa, garbarnie, szkołę koranu) poczym zaprowadzil mnie to trzech sklepów gdzie miałam wykład na temat tkanin („ta ma taki i taki rozmiar, a tamta jest większa…“), przypraw i perfum oraz skór (pantofelki, kurtki, torekbi kto by chcial kupić???). Więc i tutaj można wywęszyć lekkie oszustwo…

Jeśli będziecie chcieli odpocząć od chaosu Medyny polecam przejście się po niedaleko oddalonym parku gdzie jest względnie spokojnie, nikt nikogo nie zaczepia i jest troche zieleni ( a jeśli będziecie mieć wszystkiego dość to polecam pójść napić się czegoś do baru hotelowego Sofitel Palais Jamai: super taras z przepięknym widokiem na Medynę, panuje tam bardzo miła atmosfera i święty spokój ;-) ).

Warta zobaczenia jest również dzielnica żydowska i Ville Nouvelle. Z tym, że Ville Nouvelle troche wygląda jak ubogie miasto hiszpaǹskie (duże ulice, palmy, samochody, bary i kawiarnie w których siedzą sami męszczyźni…). Z Medyny do Ville Nouvelle dostałam się taksówką, ale nie pytajcie na czym polegają taksówki w Fez…z każdej wysiadają 4 osoby, nie wiadomo jak ją złapać i wogóle strasznie chaotyczny jest ten system (o ile w tym jest jakikolwiek system…).

W Fez spędziłam 4 dni. To troche za dużo jak na Fez, a za mało by sie wybrać  gdzieś dalej na przykład do Marakeszu, ale za to udało mi sie poopalać na tarasie mojego riadu.  Teraz właśnie powiem o noclegu: zatrzymałam się w typowym dla Maroko riadzie (Riad Adarissa). Jest to taki jabky pensjonat, w normalnym domu w Medynie. Mój miał tylko pięc pokoji, z czego wszystkie oprócz mojego były wolne…
Ponieważ w Fez latem nacodzieǹ są temperatury około 40 stopni, riady są tak budowane by nawet latem było w nich chłodno. No i było…tyle że jeszcze nie mamy lata! Więc byłam narażona na duże różnice temperatur co skoǹczyło się katarem. Pokoje w riadach za zwyczaj nie mają okien wychodzących na zewnątrz, z reguły mają okna wychodzące na patio domu, gdzie toczy sie codzienne życie ( jeśli jest więcej gości w riadzie…).
Moj riad miał super taras na dachu gdzie naprawdę można się było bardzo zrelaksować. Sniadania były w cenie pokoju, ale nie były specjalnie powalające z nóg, podano troche bagietki, kawałek sera, topiony serek i dwa różne dżemy. W ciągu dnia serwowana była miętowa herbata po marokaǹsku, która jest szalenie słodka.

Co do reszty posiłków to pierwszego wieczoru zrobiłam błąd i zostałam na kolacji w riadzie, gdzie za 15 euro zaoferowano mi kolację wielkości jakby kot napłakał…kompletnie nie warte takiej sumy, gdyż za tą samą cenę na mieście można sie aż przejeść I to w dwie osoby…
Kuchnia marokaǹska do moich ulubionych nie należy ale nie jest też taka zła. Ja jadłam dwa razy tajine które było w porządku I raz couscous po którym niemiłosiernie mnie bolał brzuch. Oczywiście zawsze turysta da się nabrać, albo go oszukają, tak że faktyczna cena posiłku jak i jego zawartość zostają tajemnicą do ostatniej możliwej chwili :-)

I nie myślcie ze przy wyjeździe na lotnisku pozbędziecie się resztki dirhamów, które wam zostaly…skelpy, po przejściu kontroli bezpieczeǹstwa (do której w Maroko ma się bardzo lekkie podejście) akceptują tylko euro…jedyne co można zrobić to kupić sobie kawę I zaopatrzyć się w cztery butelki wody mineralnej!

Ogólnie bardzo polecam wycieczkę do Fez, lecz ograniczcie ją do 2 dni, to w zupełności wystarczy. Jest to bardzo ciekawe przeżycie. Ja do Maroka napewno jeszcze wrócę, choć  raczej do Marakeszu lub Casablanca.