wtorek, 16 października 2012

Jesienne to i owo

Zdaje sobię sprawę z tego że już prawie dwa tygodnie nic nie pisałam ale jak już wspomniałam wcześniej, jest to spowodowane chwilową przerwą podróżniczą.  To już cztery tygodnie i już naprawdę się zaczynam dusić. Miałam się przejechać w ostatnią sobotę do Kolonii ale niestety ani pogoda ani okoliczności przyrody nie sprzyjały, może za dwa tygodnie się uda. Ta rutyna praca-dom-praca-dom mnie już zaczyna strasznie męczyć. Co prawda mam w tej chwili obok pracy i domu dużo innych obowiązków, między innymi związanych z przyszłą przeprowadzką ale jednak już czuję potrzebę zmienienia otoczenia choć by to miało być i tylko na dwa dni bo jesienno-deszczowa chandra znalazła we mniej bardzo wdzięczną ofiarę…Znowu się przekonuję o tym że owszem lubię i chcę mieć swoje miejsce na ziemi ale nie jestem osobą która lubi być w jednym miejscu i żyć od weekendu do weekendu by w weekend się wyspać, zrobić zakupy i coś fajnego ugotować. Owszem to też lubię ale nie za często. Za dużo we mnie chęci poznawania nowych miejsc, podróżowania, zwiedzania świata jak i wracania do miejsc które już widziałam. I choć świat w dziejszych czasach jest niebezpieczny, jest go tyle do zobaczenia! Wkoǹcu wpsomnienia jak to w Tokyo mnie śledził dziwny facet, jak w Normandii ja śledziłam biednych staruszków w pogoni za bagietką na kolacje, jak w Toronto miałam się uczyć angielskiego od rodziny która prawie wogóle go nie znała, jak w Fez miałam że prawie swój prywatny riad i siedziałam na tarasie przy zachodzie słoǹca podczas gdy całe miasto nawoływane było do modlitwy lub też jak to jacyś biedni Polacy w Fez się mnie wystraszyli po tym jak się spytałam przechodzącej pani po francusku jak dojść do Palais Jamal są bezcenne! Oby ich było jak najwięcej!

Lecz pierwszym krokiem do pozbycia się jesienno-deszczowej chandry będzie chyba wypisanie się ze wszelkich newletterów Lufthansy gdyż dostanwanie informacji typu „ Luxemburg-Hong Kong – 599 euro“ nie ułatwia sytuacji (a swoją drogą to jeśli ktoś ma chwilę czasu i troszkę wolnej gotówki zachęcam do odwiedzenia strony Lufthansy ponieważ mają oni aktualnie naprawdę ciekawe oferty!).

A propos Lufthansy, ich polityka cenowa może człowieka do szału doprowadzić. Jeden i ten sam bilet w przeciągu 5 dni zmienia cenę ze 180 na 303 euro potem na 270, 236 i znowu na 270…no i jak tu się można połapać? Jestem ciekawa czy ktokolwiek się może jeszcze w tym systemie połapać. Linie lotnicze muszą zatrudniać naprawdę skomplikowanych ludzi którzy ten system wymyślają i nad nim panują…Z resztą chciałabym kiedyś popracować dla jakiejś linii lotniczej by poznać drugą stronę tego biznesu (nie wspominając o zniżkach jakie mają pracownicy linii na bilety lotnicze ;-) ). W każdym razie myślę że przy kupowaniu biletów trzeba się kierować jednym: jeśli bilet wydaje nam się tani, bierzmy go! Ja robię zawsze ten sam błąd i szukam biletu przez całe tygodnie, w tym czasie ten bilet oczywiście drożeje, potem do niego dopłacam a na koniec by się dobić sprawdzam go jeszcze raz już po zakupie czy przypadkiem nie zmienił ceny. Tak nie wolno!!! To tylko kosztuje czas i zdrowie. Przy następnym bilecie postanowiłam sprawdzić go tylko w momencie w którym go będę kupować (ciekawe czy tego dotrzymam!).

Ponieważ zaczyna się robić zimno, szybko ciemno i nonstop pada deszcz zaczynam się zastanawiać nad styczniowym wyjazdem. Tak jak w tym roku było Vancouver, to na pryszły rok skłaniam się do czegoś cieplejszego. Na razie miejsce nie jest jeszcze sprecyzowane (moje myśli krążą na razie od Meksyku i Karaibów po Phuket i Bali z drugiej strony kuli ziemskiej więc rozrzut jest spory!). Myślę że o definitywnam celu zadecydują bilety lotniczne. Ponieważ będzie to tygodniowy wyjazd myślę przedewszystkim o słodkim lenistwie. Latem 2013 będzie coś bardziej przygodowego, może wkoǹcu Wietnam lub Argentyna?!? No a teraz dla poprawienia humor zajmę się szukaniem hotelu we Florencji J

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz