wtorek, 5 marca 2013

Szwajcarski weekend

Spędziłam właśnie krótki narciarski weekend w Szwajcarji, a dokładniej w Interlaken i Grindelwald.
Ponieważ hotele w Grindelwald były szalenie drogie, wybrałam opcję noclegu w niedalekim Interlaken i dojechania na narty samochodem. Narciarski wybór padł na Grindelwald gdyż jest to jedno z niewielu miejsc w wysokich górach (1200-2500m) które są położone w granicy 500km od Luksemburga (było to bardzo ewidentne ponieważ dawno nie widziałam za granicą tylu luksemburskich samochodów…).


Otóż Interlaken okazało się być uroczym szwajcarkim miasteczkiem, położonym pomiędzy jeziorami Thunersee i Brienzer See. Jest to małe miasteczko, z dwoma dworcami (Interlaken West i Ost), główną ulicą handlowo-restauracyjną, promenadą i dużą ilością hoteli.
Ja mieszkałam w hotelu Beau Site który mogę spokojnie polecić gdyż jest to taki zwykły porządny szwajcarski hotel (czysty i schludny). W niedzielę w cenę pokoju jest wliczony brunch który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył (z kolei zwykłe śniadanie w sobotę było poniżej szwajcarskiej średniej). Na brunch był bardzo duży wybór jedzenia, od serów, po jajka, naleśniki, łososia, rösti, jogurty i ciasta. Wydawało się również że na tym bruchu spotkało się pół wioski okolicznej ludności a w większości bardzo starszych uroczych paǹ które sprawiały wrażenie jakby umawiały się tam co tydzieǹ na plotki. Ale atmosfera była bardzo miła i polecam odwiedzenie tego hotelu. W Interlaken można też dobrze zjeść. Sama byłam raz w szwajcarskiej restauracji (Beim Bäären) gdzie jedzenie było jednak przeciętne (a jadłam kotleta w sosie pieczarkowym) a drugi raz u Włocha (de Renfi) gdzie była pyszna pizza i zupa pomidorowa robiona z prawdziwych pomidorów.
Interlaken można zejść w każdą stronę minimum 3 razy w przeciągu 3 godzin więc nie polecam poświęcać za dużo czasu na samo Interlaken.

Jak już wspomniałam, na narty wybrałam się do Grindelwald. Jest to miasteczko oddalone o nie całe 20km od Interlaken (inne miejsca w pobliżu to Wengen i Mürren). Grindelwald to dość duże miasteczko składające się z różnych częsci a z każdej z nich można pojechać w różne miejsca na narty. Ja wybrałam Grindelwald First z racji na większą ilość łatwiejszych pist. Otóż muszę niestety powiedzieć że tak bardzo jak kocham Szwajcarjię moim narciarskim faworytem jest jednak Francja. Dlaczego? Otóż w Grindelwald trzeba się dostać pod wybrany wyciąg (jeżdżą darmowe Skibussy). Na Grindelwald First wjeżdżamy małymi 6-osobowymi gondolkami (stałam do nich pół godziny w kolejce ale to z racji soboty…). Z dolnej stacji na First jedziemy prawie 20 minut (tak jak i spwrotem gdyż na dół zjeżdża tylko czarna pista). Wolę jednak francuskie stacje gdzie wychodzimy z hotelu, zapinamy narty i jedziemy w dal :) Gdy już się dostaniemy na górę widoki są fenomenalne! W sobotę świeciło przepiękne słoǹce i nie było ani jednej chmurki na niebie więc pogoda jak marzenie. Snieg niestety już jednak był marcowy, trochę mokry, trochę zlodowaciały, nie przypadł mi do koǹca do gustu gdyż wolę puchowy styczniowy śnieg. Pisty były ładne, trochę niebieskich, trochę czerwonych, trochę czarnych, jak to w Szwajcarji. Jednak i tutaj wydaję mi się że francuskie pisty są lepiej przygotowane (boże ile ja teraz chwalę tę Francję, będę musiała się zaraz na jakiegoś francuza zdenerwować tak dla równowagi).
Na stokach było bardzo dużo Niemców i Szwajcarów. Jednak najwięcej ludzi było na tarasie knajpki i na leżakach, wręcz tłumy! No ale nic dziwnego przy takiej pogodzie, sama spędziłam 2 godziny opalając się na słonku (niestety nie skoǹczyło się to dobrze dla mojej skóry ale było bosko!).

Z Grindelwald można również pojechać nartami do Wengen i Mürren. Niedaleko jest również góra Jungfrau jak i najwyżej w Europie położona stacja pociągowa. Atrakcji jest dużo, starczy więc na pare dni. Niestety żeby dostać się na przykład z First na drugą stronę góry trzeba zjechać do miasteczka, wsiąść w Skibus i przejechać nie taki znowu krótki kawałek. Nie ma połączenia narciarskiego.
Wydaję mi się że Szwajcarja nie jest dobrym krajem do początkujących lub słabo zaawansowanych narciarzy. Pisty są dość strome i nigdy nie wiadomo co na człowieka czeka :)  

Pomimo tego że weekend był bardzo udany myślę ża następne narty będą spowrotem we Francji. Droga powrotna do Luksemburga była bezproblemowa, z przystaniekiem w Basel aby zajrzeć do Tibits i Sprüngli po czekoladi i müsli. Krótko mówiąc kocham Szwajcarję!!!          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz