wtorek, 10 grudnia 2013

Przemyślenia, przemyślenia…


Przy okazji mojej planowanej podróży do Austaralii zastanawiam się nad moim stylem podróżowania. Znam ludzi którzy prześcigają się w tym kto mniej wyda w podróży ale i takich którzy zupełnie nie zwracają uwagii na to czy hotel kosztuje 100 czy 300 euro za noc.

Z jednej strony sobie myślę że może dobrze oszczędzać na wyjazdach ale z drugiej za każdym razem gdy chciałam oszczęzić w koǹcu jakoś dziwnym trafem dopłacałam do całego biznesu trochę pod tytułem chytry dwa razy płaci.

Nigdy nie byłam typem backpackersa który spał by w hostelach gdzie jest 16 łóżek w jednym pokoju i jadł by zupki knorra aby tylko nie wydać nic na jedzenie. W Bangkoku namiętnie odżywiałam się IceTea ze Starbucksa, a w Kuala Lumpur miałam tak dość azjatyckiego jedzenia że wylądowałam w Hardrock Cafe na hamburgerze (ups to miał być sekret i miałam mówić że nigdy mnie w tym miejscu nie było…zresztą w ten sam sposób w Kioto wylądowałam na włoskiej pizzy…). Z drugiej strony poluje na bilety Ryanaira za 15 euro, choć prawdziwy backpacker myślę by nie wydał 15 euro na Ryanaira tylko by pojechał autostopem za darmo? Patrzę teraz na hotele i hostele w Sydney i jakoś nie czuję symaptii to backpackersowych hosteli (a i tak patrzę tylko na prywatne pokoje w hostelach). Czy czyni mnie to mniej podróżnikiem od backpackerów? Czy przez to jeżdżę na wycieczki zamiast na wyprawy? Czy jestem przez to zwykłym turystą? Nie będę zwalać na wiek i mówić że z hosteli wyrosłam bo tylko parę razy spałam w hostelach jak miałam naprawdę bardzo mały budżet (np. podczas podróży do Portugalii podczas praktyk zawodowych). Fakt jest taki iż zawsze już podobały mi się ładne hotele, bah moim największym marzeniem jest do dziś prowadzenie własnego hotelu i do dziś (a może własnie najbardziej dziś…) przeklinam dzieǹ w którym zdecydowałam się na studia prawnicze zamiast na moją wymarzoną szkołę hotelarską. Hotelami się interesuję, wiem o nich sporo, mam długą listę hoteli w których chciałabym się przespać (jedno marzenie już jest spełnione niamowicie nocleg w Park Hyatt w Tokio, w pokoju z widokiem z 44 piętra). I sobię teraz tak myślę że przecież nie ma nic złego w zatrzymywaniu się w ładnych hotelach. Oczywiście nie będzie mnie stać na wypasione 5 gwiazdkowe hotele podczas całej podróży do Australii ale przecież nie muszę mieć złego sumienia z powodu nie spania w hostelu bo „tak się robi“ lub bo „tak jest fajnie i tak robią inni“. Wkoǹcu pracuję, zarabiam i to jest forma rozpieszczenia siebie. A jeśli mam zaledwie 5 tygodni urlopu w roku i nie wezmę go przecież na raz aby potem siedzieć resztę roku w biurze, to chcę żeby to było coś extra.

Większość podróżników pewnie mnie teraz wykluczy ze swojego grona i zaszufladkuje jako rozpieszczonego turystę. Lecz myślę sobie że tak nie jest. Moim zdaniem podróżnikiem jest się duchem. Podziwiam ludzi którzy mają czas, środki i odwagę rzucić wszystko i podróżować rok lub dwa. Myślę że na to bym się nie odważyła gdyż też trochę potrzebuję poczucia bezpieczeǹstwa, muszę mieć gdzie wracać i najzwyczajniej w świecie tęskniła bym za rodziną. Wydaje mi się również iż wszystko zależy od tego czego się oczekuje od podróżowania. Otóż większość ludzi odpowiedziało by teraz mocnych wrażeǹ, poznawania nowych ludzi i miejsc. Czytałam kiedyś bardzo dobrego bloga chłopaka który pisał z perspektywy introwertyka. Był to bardzo ciekawy blog kogoś kto o sobie pisał iż jego celem nie jest poznać jak najwięcej ludzi i iść na jak najwięcej imprez. Jego celem było podróżowanie które przyniesie mu jak najwięcej satysfakcji, nowych osobistych wrażeǹ i poznanie świata. Myślę że mogę sie pod tym całkowicie podpisać. Nie zależy mi aż tak na poznaniu dziesiątek osób, na imprezowaniu i kolegowaniu się z napotkanymi podróżnikami. Owszem jeśli spotkam kogos interesującego i ciekawego bardzo chętnie tę znajomość pogłębię lecz wydaje mi się iż przeciętny backpacker chcąc być taki inny od innych podróżowników niczym się nie różni od tysiąca innych „indywidualnych backpackersów“. Czytałam ostatnio dużo blogów związanych z Tajlandią. Otóż niektórzy się przyznają wprost iż jeżdząc do Tajlandii śpią w wypasionych hotelach i korzystają z taksówek, tanich przelotów i innych luksusów (a nie mam tu na myśli jakiś przesadnych snobów…)podczas gdy inni mający się za indywidualnych podróżników lądują zawsze w tych samych miejscach z setkami innych tak jak że indywidualnych podróżników…

Dochodzę więc do wniosku iż nie trzeba czuć się „winnym“ gdy nam nam pewne rzeczy poprostu nie odpowiadają. Każdy ma swoje priorytety i preferencje i najważniejsze jest to aby być „korrekt“ w stosunku do siebie zupelnie nie patrząc na to co robią inni. I myślę że nie czyni mnie to mniej podróżnikiem niż kogoś innego?      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz