środa, 15 stycznia 2014

I znowu Wiedeǹ


Ostatni weekend spędziłam znów w Wiedniu. Nie będę się rozpisywać znów o Wiedniu gdyż już chyba z million razy pisałam o tym wspaniałym mieście, lecz napiszę o moich nowo odkrytch ulubionych miejscach w austriackiej stolicy :-)

Otóż tym razem w ramach moich zbliżających się urodzin zatrzymałam się w hotelu Sofitel…i odnalazłam raj na ziemi ;-) Otóż Sofitel jest boski, poprostu boski! Zacznijmy od obsługi. Jest tak przemiła i pomocna że aż mnie to trochę krępowało! Pokoje są ultra nowoczesne, mój był cały na biało: ściany białe, podłoga biała, meble białe, łazienka biała… Pokój był na 15 piętrze więc widok na Prater był piękny a kolory przy wschodzie słoǹca wręcz nieziemskie! łazienka miała wannę i prysznic. A na całej szerokości pokoju i łazienki były okna (jedyne czego nie rozumiem to czemu część okna była ze szła o kolorze mleka). W każdym razie leżąc w łożku czy w wannie było widać bezgraniczne niebieskie niebo. W ogóle mam wrażenie że w Wiedniu jest zawasze super pogoda…

 W hotelu jest również fitness i jacuzzi. Na aparatch fitness jest od razu wmontowany telewizor więc można zrobić coś dla zdrowia i oglądać głupoty w tym samym czasie!

Na 18 piętrze jest bar i restauracja LeLoft. Otóż jeść śniadanie siedząc nad dachami Wiednia  spoglądając na to miasto…cóż jest to bezcenne doświadczenie. Radzę wziąć pokój ze śniadaniem gdyż inaczej liczą sobie 29 euro za osobę ale przyznaje że dla samego tego widoku warto to zrobić. Ten widok naprawdę zapiera dech! Sniadanie jest również bardzo smaczne, jest duży wybór, pyszne dżemy, muesli, dużo ryb i pyszne pieczywo. Można również poprosić o jajka (tylko omlet był taki jakiś średni…), wafle lub pancakes.

Wieczorem byłam tam w barze (sama restauracja ma wieczorem zawrotne ceny). Widoki z zachodzącym słoǹcem znowu bezcenne! Drinki przepyszne (i na przykład w porównaniu z Luksemburgiem lub Brukselą mają dość przystępne ceny) a i snacki z karty są dość dobre. Może być problem ze stolikiem gdyż bar jest dość mały a stał się chyba bardzo popularny gdyż cały czas jest tam okoliczna ludność. Wystarczy jednak powiedzieć że jesteśmy goścmi hotelowymi i już stolik będzie na nas czekał gdyż dla gości hotelowych jest zawsze zarezerwowanych parę stolików.

Doświadczenie Sofitel Stephensdom było więc bardzo udane (gdy mamy srebrną lub złotą kartę sieci Accor Hotels to po przyjeździe będzie na nas czekał bon na drinka do baru!). W ogóle mam wrażenie iż zbieranie punktów w Accor hotels ma sens gdyż można te punkty potem wymienić na bonyzniżkowe, dostjemy drinki na dzieǹdobry etc. Dlatego też czyham na Sofitel w Sydney by utrzymać mój srebrny status lub i może dobić do złotego ale nie wiem czy to się uda…

 Tym razem odkryłam jeszcze gruziǹską restaurację w której podają pyszne jedzenie! Nazywa się Satrapezo i jest na Marxergasse 5. Na przystwakę miałam różne pasty (buraczkową, warzywną, szpinakową) jak i zapieczonego bazkłażana (raz z orzechami a raz z serem). Na danie główne mięsko jagnięce a na deser rożek z kremem waniliowym, najlepszym chyba ever!!! Było naprawdę bardzo dobre jedzenie i do tego w bardzo przystępnych cenach! Gorąco polecam! A propos kolacji, przy stoliku obok siedziała taka para, chyba gruzinie. Przyszli niby na kolację a mieli na stoliku 3 telefony i non stop coś na nich robili, nie rozmawiali ze sobą w ogóle ale to naprawdę w ogóle ale za to cały czas bawili się telefonami i to nawet podczas jedzenia! Byli wręcz niesamowici!

Pozatym odwiedziłam jeszcze Cade Central i Natsu, ale to już standard ;-) Byłam jeszcze w Albertinie i w café Sacher na kawałku ciasta który okazał się najmniejszym kawałkiem tortu Sachera na świecie i to za ponad 4 euro…doszłam więc do wniosku iż tort Sachera tak jest przepyszny ale sama kafajka to poprostu połapka na turystów.

Tak i ten wyjazd dość szybko mi minął niestety, znowu nie chciałam wracać do domu…któregoś razu poprostu nie wrócę i zostanę w Wiedniu! Następny wyjazd już w sobotę kiedy to pojadę do Avoriaz na narty!

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz