środa, 15 kwietnia 2015

Bella Toscana

W niedzielę wróciłam z mojego świątecznego urlopu. Swięta spędziłam w Polsce, a dokładniej pod Jelenią Górą, potem poleciałam z Warszawy do Luksemburga, potem na weekend do Toskanii no i spowrotem do Wiednia. Trochę się nalatałam samolotami, do tego stopnia że przed lądowaniem w Wiedniu mi ulżyło na samą myśl że nie muszę w ten weekend znowu wsiadać do samolotu. Ale już za tydzień zrobię to z dużą chęcią aby się udać do Zurychu i Lucerny !
Ryanair boeing 737-800
Wrócimy jednak do ostniego weekendu. Poleciałam Ryanairem z Charleroi do Pisy. Ponieważ lot i tak jest wieczorny (21.15h) a do tego był opóźniony, w samolocie od razu poszłam spać. Ryanair wprowadził politykę cichych lotów wieczornych jak i porannych to znaczy że nie sprzedają co chwila jakiś bzdur i nie straszą co chwila pasażerów przez mikrofon. Sam koncept jest bardzo dobry. Lecz jego wykonanie przez włoską załogę samolotu Ryanaira było bardzo dalekie od zamierzonego celu…Otóż co prawda stewardzi nic co chwilę nie sprzedawali, oni sami zachowywali się jednak strasznie głośno…siedziałam w drugim rzędzie i dosłownie nie mogłam wytrzymać od tego ich głośnego gadania…czy naprawdę nie da się między sobą rozmawiać cicho ???
Po przylocie do Pizy,  tradycyjnie zatrzymałam się w hotelu NH na dworcu. Tym razem jednak do hotelu zawiozła mnie taksówka, niby prywatna, ale jednak zbiorowa…kierowca chciał 10 euro od pary…A że byli inny ludzie plus jakiś inny pasażer w taksówce, za 5 euro od łepka dostałam się do hotelu. Myślę iż nigdy się nie dowiem ile ta taksówka miałaby oficjalnie kosztować…
Następnego dnia nastomiast po małym śniadaniu w hotelu wynajełam samochód (znowu na lotnisku). Tym razem na lotnisko dostałam się już autobusem za 2 euro…Z tego co pamiętam w Pisie mieli otworzyć pociąg na lotnisko…gdzie on się podział ? Niby miał już jeździć od grudnia zeszłego roku ?
Moją limuzyną którą tym razem okazał się być Opel Corsa (o zgrzoro, ten samochód nawet na drugim biegu jakoś nie chciał jechać…) udałam się do przypadkowo odkrytego (przyznaje że nie przeze mnie) outletu w Leccio. Jest to dość miły, nie za duży outlet w środku toskańskiej wsi, położony bardzo idylicznie, zrobiony pod aziatyckich turystów, sprzedających dość drogie marki typu Gucci, Armani, Prada, YSL etc. Naprawdę jak na outlet to miejsce okazało się być dość miłe i przystępne. Jeśli jest się w okolicy polecam, ale ostrzegam że w dużo sklepach nie można płacić kartą American Express co mnie lekko zdenerwowało…przyjmują tylko Visę, Master etc, a nie Amex…Jest tam też kawiarni która nazywa się Gucci Cafe i jest dość miłym miejscem gdzie można nawet coś dobrego przekąsić. Po zakupie butów udałam się dalej do San Gimignano.
San Gimignano to przepiękne toskańskie miasteczko, co prawda malutkie (rozumiem teraz czemu większość osób tam jedzie tylko na parę godzin) ale naprawdę warte odwiedzenia. Więkoszość budynków pochodzi z 13 wieku! Są małe wąskie uliczki, górki, pagórki, niesamowite widoki na Toskanię, ładny park, przepiękne punkty widokowe, małe kafejki, restauracje, lodziarnie…wszystko czego dusza zapragnie. Trzeba poprostu połazić gdzie nas oczy poniosą, tak bez ładu i składu.
Gdzie się zatrzymać w San Gimignano ? Cóż jeśli lubicie Bed & Breakfast polecam Le Unidici Lune. Właściciel jest miły, pomocny, pokoje są ładnie udekorowane, łazienka czysta. Ja chyba nie jestem fanem BBs gdyż chyba jednak nie lubię jak mi ktoś (czytaj własciciel) chce włazić na głowę swoimi dobrymi radami ale objektywnie nie mogę nic złego powiedzieć o tym miejscu, wręcz przeciwnie. Nie mój styl ale warte polecenia.
Gdzie zjeść w San Gimignano ? Spróbowałam jedno miejsce, Osteria Carcere. Jedzenie było smaczne, kelner miły, wystrój ładny, wszystko tak jak miało być. Polecam !
 
W drodze powrotnej zahaczyłam o miasteczko Volterra. Tak tak przyznaję przez bicia że dużo lat temu czytałam Zmierzch (czy jak te dalsze częsci się tam nazywały) i stąd poznałam Volterrę. Jakże teraz już takich głupot nie czytam (haha czytam inne !) z czystym sumieniem mogę polecić to miasteczko do odwiedzenia gdyż jest małe i urocze ! Można tam zobaczyć rynek, ratusz, kościól św. Franciszka, znowu podziwiać piękne widoki i napić się dobrego Aperola. Nawet przepysznie tam zjadłam (w Osteria dei Poeti, kelner najpier wydaje się być bufonowaty ale potem się okazuje że się zna na jedzeniu i na koniec jest nawet miły !) !
Ponieważ przed wylotem do Charleroi zostało mi trochę czasu pojechałam na chwile do centrum Pisy. Był to duży błąd ! Miejsc parkingowych w Pisie nie ma dużo, a te cos ą są wąskie a do tego ruchem wokół krzywej wieży zdają się kierować Afrykańczycy…ci sami którzy chcą potem nam sprzedać jakieś badziewia…Ponieważ po zaparkowaniu samochodu nie chciałam gadać z jednym z nich powiem tak : nie było rysy na samochodzie i nagle była rysa na samochodzie…i to tak jak przejechanym gwoździem po drzwiach pasażera…Tylko dlatego że odmówiłam wspólpracy z tym panem…Na szczęscie miałam na tyle zdrowego rozsądku by we Włoszech wziąć pełne ubezpieczenie, o 60 euro droższe ale za to bez żadnego udziału własnego więc się dla mnie nic takiego się nie stało. Gdyby jednak to był mój samochód to nie wiem co bym mu zrobiła…nie dosyć że ci panowie są w Europie nielegalnie to jeszcze niszczą samochody…jeśli ja bym była gdzieś nielegalnie to bym raczej siedzieła cicho jak myszka a nie takie wstrętne rzeczy jeszcze robiła….no ale o czym my mówimy wogóle ?

To był więc akcent na zakączenie włoskiego weekendu, ale nauczyło mnie to tego aby nigdy w życiu nie jechać do Włoch moim własnym samochodem, lepiej wypożyczyć niż się potem denerwować :-(
 
To już problemy ludzi pierwszego świata czyli kolejka do saloniku w Zurychu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz