poniedziałek, 30 lipca 2012

Północne klimaty

Ostatni weekend spędziłam w Hamburgu i parę godzin w Bremie. Krajobrazowo Hamburg mi jakoś nie przypadł do gustu, choć może przez ten deszcz który lał od rana w sobotę i w niedzielę. Po południu się wypogadzało i świat wyglądał od razu dużo lepiej.

Poniważ nie mam dużo zdjęć z Hamburga nie będę robić odzielnej strony dla tej wycieczki a ograniczę się do tego posta. Zdjęcia z Hamburga też są raczej szaro-bure więc się ograniczę również do paru zdjęć z ładnej Bremy.

Więc w Hamburgu w sobotę od rana zwiedziałam trochę miasto, połaziłam po deszczu i po sklepach. Widziałam starówkę (mała ale ładne budynki), Hafen City (nowoczesna część miasta gdzie są biurowce, mieszkania, sklepy, i gdzie będzie nowoczesna opera). W Hafen City byłam na kawie w bardzo turystycznym miejscu, w takiej dużej prażarni kawy gdyż Hamburg słynie z tego że tam do portu przypływa najwięcej kawy (i herbaty, to takie kawowo-herbaciane centrum Niemiec).
W Hamburgu jest mnóstwo bardzo drogich sklepów najbardziej luksusowych marek. Ulice ze sklepami są nawet bardzo ładne, ciągną się wzdłuż rzeki i kanałów. Ulica Jungfernstieg przypomina nawet trochę Genewę gdyż tam też jest ulica wdłuż wody, fontanna na jeziorze, duży plac i drogie sklepy. To może trochę taka Genewa północy. Hamburg wkoǹcu jest jednym z bardziej prestiżowych i bogatych niemieckich miast. W każdym razie obiecałam sobie jeszcze wrócić do Hamburga na małe zakupy (lecz jeszcze nie te luksusowe) gdyż wybór sklepów jest bardzo pożądny.

Wieczorem obejrzałam spektakl taneczny Revolucion w teatrze Thalia. Był to nowoczesny balet do latyno-amerykaǹskiej muzyki. Mi się podobało ponieważ fajnie było zobaczyć jak płynnie sie ruszają ci taǹcerze i ile energii mają w sobie. Ja miałam dość tanie bilety na samej górze Sali teatralnej więc widok był troszkę ograniczony, ale chyba ten spektakl nie jest też aż tak spektakularny by płacić 75 euro za bilet na parterze sali…Spektakl trwał niecałe 2 godziny. Potem jeszcze odwiedziłam hiszpaǹski tapas-bar na ulicy Lange Reihe. Jest tam pełno knajpek i restauracji, w piątek wieczorem wszystkie były zatłoczone i trudno było o jakikolwiek stolik. Więc dwa razy pod rząd wylądowałam w tapas barze, który naprawdę nie był zły. Tak więc mi minęła sobota.


Muszę przyznać że gdy wyszłam po przyjeździe pierwszy raz z hotelu i ruszyłam w stronę dworca troszkę zwątpiłam gdyż hotel był na Steindamm 96 czyli w drugą stronę od dworca i przez chwilę poczułam się jak w Turcji… (pierwszą myślą był fakt że chyba naprawdę za bardzo przyzwyczaiłam się do mieszkania w Luksemburgu…). Gdy już się jednak przejdzie dworzec, Hamburg pokazuje zato zupełnie inne obliczę. A propos dworca, chyba nigy nie widziałam tak wielkiego i tak zatłoczonego dworca ! Tyle ludzi ile tam się cały czas przewija, tyle pociągów (spózionych…) i taki chaos jakiego dawno nie widziałam. Dworzec w Zurychu czy w Basel to pestka w porównaniu do Hamburga !

Hotel, Motel One Alster, był bardzo porządny i czysty. Mogę go spokojnie polecić jeśli ktoś chce mieszkać w centrum w bardzo przyzwoitych warunkach nie płacąc 150 euro za noc.
Minus hotelu był taki że był strasznie strasznie zatłoczony! Na szczęście nie miałam tam śniadania ponieważ do śniadania, które wyglądało bardzo w porządku, dostęp był bardzo utrudniony przez dziesiątki głodnych Niemców… no a tłum na śniadaniu nie należy moim zdaniem do miłego początku dnia. Co mi się nie do koǹca podoba w tej sieci hotelowej to fakt że trzeba zapłacić za pokój od razu przy przyjeździe bez nawet zobaczenia pokoju. Wiem że to jest zwykła prakytka pokojów pre-paid no ale wywołuje to we mnie takie mieszane przeczucia i niepokój. No I jednak te długie kolejki…do śniadania, do baru, do recepcji a nawet i do windy! Cóż, to jest chyba sprawa gustu (nie że nie potrafię stać w kolejce jak grzeczny Niemiec bo potrafię I to nawet grzeczniej od Niemca, ale jeśli to nie musi być to raczej staram się unikać takiego rodzaju spędzania czasu).

W niedzielę od rana lał deszcz więc nie było za bardzo jak zwiedzać, pojechałam samochodem do innej części miasta na (portugalskie) śniadanie (toast z szynką, serem i pomidorem za 2.40 a wielki talerz jajecznicy z szynką, bułką, pomidorem i serem za 3,40 euro…!) a potem uciekłam do Bremy gdzie o dziwo świeciło słoǹce!
Szczerze się przyznam że nie sądziłam iż Brema może być tak ładna. Więc jest to miasto z przeuroczą starówką, ślicznymi parkami i malutkimi sklepikami. Są tam takie typowe północno-niemieckie domy, malutkie uliczki ze sklepami, sporo turystów, rzeka, ładne nadbrzeże, park z holenderskim wiatrakiem i duży park miejski. Myśle że przy następnej wizycie w Hamburgu zatrzymam się własnie w Bremie i do Hamburga z Bremy pojadę pociągiem (odcinek autostrady Brema-Hamburg to jedne wielkie roboty i ograniczenie do 80-100 kmh na odcinku 100 km i korki na wjeździe i wyjeździe z Hamburga więc jak najbardziej odradzam gdyż pociąg jedzie dużo szybciej…). 


Z tego co slyszałam w Bremie jest również dużo knajpek, pubów i barów, ale o tym zamierzam się przekonać przy następnej wizycie w Bremie która z pewnością nastąpi już jesienią! Z chęcią polecam odwiedzić Bremę gdyż jest to naprawdę fajne miasto a hotele kosztują pół tego co w Hamburgu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz