środa, 29 sierpnia 2012

Smok wawelski, baca i oscypek

Tak jak już pisałam wcześniej, ostatni weekend spędziłam w częściowo w Krakowie i w Zakopanem.

Do Krakowa poleciałam w piątek wieczorem, Ryanairem z Charleroi. Lot trwał dość krótko gdyż tylko półtorej godziny (zgodnie z planem lot miał trwać dwie godziny piętnaście minut ale myślę że to kolejna podpucha Ryanaira by się chwalić swoją punktualnością) ale wszystko zostało wyrównane czasem oczekiwania na bagaż w Krakowie…to chyba takie polskie standardy gdyż w Warszawie lub Gdaǹsku jest identycznie.

Po przyjeździe do miasta zostawiłam bagaże w hotelu (hotel Polonia to jedna wielka katastrofa ale do tego zaraz dojdę) i ruszyłam w miasto. Nocny Kraków zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Stare miasto wyglądało wręcz magicznie! Był ciepły letni wieczór, wszędzie migotały światełka, ludzie chodzili, oglądali stragany, śmiali się. Najprawdopodobniej było to spowodowane moim zmęczeniem ale w pewnym momencie czułam się wręcz jak statysta w jakiejś komedii romantycznej kręconej w romatycznym Krakowie (następnego rana gdy zobaczyłam te same rzeczy w świetle dziennym czar jednak prysł ale co do tego za chwilę).
Również Wawel oświetlony wyglądał przepięknie, a nawet smok wawelski ziejący ogniem w środku nocy miał swój urok. Ponieważ było już dość późno, troszkę trudno było znaleść coś do jedzenia. Po chwili szukania wylądowaliśmy w knajpce “Warsztat” niedaleko Kazimierza. Choć zamówiliśmy tylko przystawki można powiedzieć że kuchnia była poprawna, choć nic specjalnego w tym jedzeniu nie było. Koktaje za to były dosłownie nie do picia, a najwięcej kasy poszło na Colę…tak już jakoś wyszło ;-)
Do hotelu wróciłam taksówką gdyż było już późno, zaczął padać deszcz i szalenie obcierały mnie buty (taksówka w środku nocy za 11 złoty! Jakiż to tani luksus!).
Hotel Polonia…co by tu dużo mówić, myślę że hotel Polonia mogę opisać w dwóch słowach: nigdy więcej! Hotel jest co prawda położony bardzo centralnie, bardzo blisko galerii Krakowskiej, dworca oraz starego miasta. Ale na tym się koǹczą pozytywne punkty. Hotel jest na strasznie ruchliwej ulicy, okna więc nie można otworzyć bo jest strasznie głośno, w pokoju było tak niesamowicie duszno że trudno to opisać w słowach! Moje średnio długie włosy wyschnęły w pół godziny! Spać się nie dało wogóle więc nastepnego rana nie wyglądało się zbyt korzystnie. Na prośbę zmiany pokoju na pokój który wychodziłby na drugą stronę recepcja powiedziała że hotel jest pełny choć tego nie było za bardzo widać. Nigdy nigdy nigdy więcej już się tam nie zatrzymam! Oni za to okropieǹstwo zażyczyli sobie jeszcze to tego wszystkiego 70 euro za tą okropną nic!
Aby nie siedzieć w tej dusznocie z rana następnego dnia ruszyłam na miasto. Sniadanie zjadłam u Wedla (jedno śniadanie w zupełności wystarczy na dwie osoby!) gdzie się troszkę rozczarowałam gdyż twaróg okazał się być serem grudkowym a żółty ser też nie był najlepszy. Ale za to dobry dżem, miód I herbatka :)

Poszlajałam się więc jeszcze po Krakowie, po rynku, pooglądalam kolorowe straganiki, byłam na Franciszkaǹskiej a później na Kazimierzu. Tak jak już napisałam Kraków za dnia wygląda zupelnie inaczej, nie tak magicznie jak w nocy, choć dalej całkiem schludnie i ładnie. Bardzo podobał mi się Kazimierz ze swoimi małymi uliczkami, placykami, żydowskimi knajpkami ale i niestety masą turystów zwiedzających Kaziemierz pieszo lub melexami z których słychać nonstop opowiadania po angielsku z bardzo amerykaǹskim akcentem koǹczące się prawie zawsze na “killed by the Nazis”.
Na Kazimierzu byłam również na herbacie w bardzo ciekawym miejscu, niamowicie w Mleczranii którą mam również nadzieje odwiedzić kiedyś we Wrocławiu. Jest to bardzo ciekawe miejsce, w starej niewyremontowanej kamienicy, na ścianach wiszą stare portrety a na stolikach leżą babcine koronkowe serwetki. Strasznie urokliwe miejsce z dobrą herbatą, kawą i ciastami.
Także mi minął jeden dzieǹ w Krakowie.

Z Krakowa pojechałam do Zakopanego. Autobusem z Krakowa jechało się tak plus minus dwie godziny więc nawet znośnie (i tak przespałam prawie całą podróż po tej nocy w hotelu Polonia), gorzej było z powrotem gbyż był jeden wielki korek i jechało się ponad trzy godziny.

W Zakopanem cóż, wszystko by było ładnie i dobrze gdyby nie te tłumy! Mieszkałam w apartamentach Szklane Domy. Są to ładnie położone apartamenty, trochę dalej od centrum ale za to baaaardzo spokojne, jedyny hałas to strumyk płynący przed rezydencją. Tak jak Zakopane było przeludnione tak te apartamenty wyglądaly trochę opustoszałe ale ten spokój mi wcale nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie!

W Zakopanem pochodziłam po Krupówkach (nigdy więcej w sezonie, tam się nie da przejść!!!), byłam na spacerze w dolinie Chochołowskiej gdzie były bardzo ładne widoki i nie za dużo ludzi gdyż pogoda nie dopisywała, i poszlajałam się po uliczkach miasta. Fakt że był to krótki pobyt, chętnie wrócę tam kiedyś poza sezonem by może przejść się jeszcze inną doliną.


Gdy już miałam dość tłumu na Krupówkach uciekałam do jakieś bardziej przyjemnej kawiarni, n.p. do kawariani w hotelu Stamary gdzie jest miło, cicho, ładnie i przyjemnie (w sumie to chyba tylko w takich krajach jak Polska można sobie pozwolić by iść do kawiarni do najlepszego hotelu w miasteczku, zjeść cos małego, napić się herbaty i zapłacić za to wszystko niespełna 13 euro…na dwie osoby!!!). Alę tą kawiarnię jak najbardzoej polecam! Przypadkowo odwiedziłam również bar w hotelu Belvedere gdyż był najbliżej a własnie zaczęło padać ale tam zostałam przywitana przez wścipską panią kelnerkę która na początek poinformowała mnie że “to nie jest Zakopane, to jest hotel Belvedere proszę pani” potem właczyła sobie głośno telewizor by oglądać film a gdy ściszyliśmy telewizor po prostu podsłuchiwała rozmowę która toczyła się przy naszym stoliku. Więc jeśli to nie jest Zakopane a właśnie hotel Belvedere to ja dziękuję za hotel Belvedere i już tam moja noga nie stanie ;-) Pozatym hotel wyglądał staro i roiło się w nim od krzykliwych dzieci i niezbyt ciekawego troszkę pijanego towarzystwa. Tak to jest, to jest hotel Belvedere a nie Zakopane!  Ponieważ nie miałam śniadaǹ w Szklanych Domach, śniadanie zjadłam w piekarni Samanta, gdzie był pyszny twarożek i bardzo dobre jagodzianki! Mój pobyt w Zakopanem był dość któtki więc nie zdążyłam wszystkiego zobaczyć, mam nadzieję że kiedyś sobie wrócę i zatrzymam się w hotelu Stamary ;-)


widok z apartamentu w Szklanych Domach

Teraz jestem w gorącej fazie przygotowywania urlopu gdyż już jutro lecę do Warszawy a w niedzielę do Mardytu!!! (no a potem cała reszta wakacji ;-) więc przygotowaǹ jest mnóstwo!)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz