wtorek, 14 sierpnia 2012

Północno-niemieckie klimaty

Ostatni weekend spędziłam w północnych Niemczech, w Norddeich i na wschodnio-fryzyjskiej wyspie Norderney.


Ogólnie muszę przyznać że jest to bardzo ładny region Niemiec, bardzo spokojny i bardzo zielony. Weekend zaczął się na bardzo zatłoczonej autostradzie (odcienek Köln, Düsseldorf, Dortmund, Oberhausen chyba zawsze jest zakorkowany) ale im dalej na północ tym lepiej się jechało. Jak dotarłam do Norden mój TomTom poprowadził mnie strasznie bocznymi drogami do hotelu który był 4 kilometry od Norddeich. Drogi takie że częściowo mógł nimi jechać tylko jeden samochód, wokoło były tylko pola i co kilkaset metrów jakiś mały domek w którym mógłby mieszkać jakiś seryjny morderca i nikt by go tam nie znalazł…przynajmniej tak to wyglądało po ciemku gdyż za dnia było już dużo lepiej!

Hotel, Grosser Krug, po ciemku wydawał się dosłownie w środku szczerego pola a okazał się być położony tuż obok bardzo ładnego wału, wody i trasy spacerowo-rowerowej. Hotel jak hotel, a raczej pensjonat, nic specjalnego. Najważniejsze że pokój był czysty i schludny, śniadanie co prawda takie sobie ale dało się coś przekąsić. Hotel był pełen ludzi, obok hotelu było miejsce dla mobilhomów i namiotów. Wzdłuż morza był różne kampingi, hotele i pensjonaty. Bardzo ładnie to wszystko wyglądało.

Nad morzem w Norddeich można oglądać przepiękne zachody słoǹca, jest też ładna plaża i odkryty basen. Bardzo mi się podobało że prawie wszędzie można było wchodzić z psami, była nawet plaża dla psów! Kiedyś bym tam nawet chciała wrócić z moim przyszłym psiakiem gdyż tereny są fenomelane do spacerów a psiak ma nieograniczone możliwości wybiegania się!

Samo Norddeich to w sumie jedna główna ulica z knajpkami, dwoma bankami (w zadnej restauracji w Norddeich nie można płacić kartą kredytową ani debetową, witamy w XXI wieku!), piekarzem gdzie nota bene można zjeść dobre i niedrogie śniadanie i portem z którego odpływają stateczki na Juist i Norderney. Wzdłuż morza i wału jest jeszcze parę knajpek, hoteli i szpital. Tak jak w lipcu i sierpniu to miejsce tętni życiem gdyż przyjeżdża tam sporo rodzin z małymi dziećmi tak poza sezonem musi to być miejsce wypełnione emerytami gdyż jest tam dużo tras spacerowych, sanatorium i można wdychać dużo jodu :)

Sobotę za to spędziłam na wyspie Norderney. Prom z Norddeich na Norderney płynie pomiędzy 45 minut a godziną, w zależności od poziomu wody. Dobrze być trochę wcześniej gdyż w weekend duuuuużo ludzi chce płynać na wyspę. Przystaǹ na Norderney znajduję się troche dalej od centrum miasteczka. Można wtedy wziąść autobus do centrum, iść pieszo wzdłuż morza lub wypożyczyć rowery. Ja wziełam rower i myślę że jest to całkiem dobre rozwiązanie gdyż wyspa jest w miarę duża i płaska i rowerem można wygodnie dość dużo zwiedzić. Po przyjeździe pojechałam więc rowerem do miasteczka. Miasteczko jest bardzo fajne, ładne, małe, z placykami, małymi sklepikami i kawiarniami. Jest pare ciekawych kafajek i restauracji. Nie polecałabym, co prawda bardzo ładnie położonej, (bo z pięknym widokiem na morze) Café Marienhöhe gdyż mimo bardzo ładnego wystroju jest tam bardzo niemiła obsługa, niedobra kawa, niedobra kawa lodowa, ciasta są takie sobie i nie można robić zdjęć w środku kafejki, swoją drogą ciekawe czemu???

W miasteczku był akurat festiwal win niemieckich więc na trawie były porozstawiane namioty i stoły gdzie można było coś małego zjeść lub się napić i skosztować różnych trunków. Dość ładnie to wyglądało popołudniu gdy plac się trochę zapełnił ludźmi który w wyluzowanej atmosferze jedli, pili i poprostu cieszyli się pięknym słonecznym dniem.

Wybrałam się również na długi spacer po plaży. Miłośnicy spacerów po plaży znajdą na Norderney (tak jak i chyba na innych wyspach wschodnio-fryzyjskich) swój raj gdyż plaża ciągnie się długimi kilometrami, i można chodzić na prawie niekoǹczące się spacery. Niestety dzieǹ na Norderney bardzo szybko minął i koło 18 już trzeba było się zbierać spowrotem na ląd. Ten przedostatni prom był pełen ludzi więc napewno taki sam los spotkal pasażerów podczas ostatniego rejsu dnia koło 19. Swoją drogą internet podaje jedną godzinę odjazdu, lokalni tubylcy drugą a prom odpływa o zupełnie innej trzeciej porze…radzę być sporo przed odjazdem! W drodze powrotnej na samym początku trochę zaczęło kołysać (powrót trwał tylko 45 minut gdyż było więcej wody) ale reszta rejsu już była spokojna.
Tak jak mówiłam na prom również można wchodzić z psami których było mnóstwo swoją drogą, a widok Golden Retrievera wtulającego się w swoją panią ze strachu był wręcz rozbrajający! Z pewnością wrócę na jedną z tych wysp i postaram się tym razem tam przenocować gdyż teraz w hotelach nie było już żadnych miejsc no i hotele były też szalenie drogie! Na wyspach jest i co robić gdy mie ma pogody gdyż prawie na każdej z nich są termy, baseny i inne rozrywki. Tylko trzeba swój pobyt tam dobrze zaplanować zaczynając od przejazdu na wyspę gdyż na Juist na przykład płynie tylko jeden prom dziennie ze względu na poziom wody, a inaczej można tam się dostać tylko Lufttaxi czyli taksówką powietrzną (mini samolocik i lot który trwa 5 minut)…jak na razie taka metoda podróży nie przypadła mi do gustu, wolę już mieć wodę jako grunt pod nogami niż powietrze w malusienkim samolocie ;-)  Myślę że jesienią będę mogła już coś napisać o innej wyspie wschodnio-fryzyjskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz